W ramach 11 kolejki PlusLigi Asseco Resovia Rzeszów zmierzyła się w gdańskiej Ergo Arenie z tamtejszym Treflem Gdańsk (2:3).
Wiedząc to, jak potrafi walczyć drużyna trenera Sordyla, a także o tym, że rzeszowskie "Wilki" nadal szukają swej siatkarskiej tożsamości. Wiedzieliśmy, że będzie to ciekawe spotkanie.
Dowodem na to, że drużyna z Rzeszowa wciąż jej szuka, było rozpoczęcie meczu z Łukaszem Kozubem na rozegraniu, a u boku Lukáša Vašiny na przyjęciu pojawił się Klemen Čebulj. Już pierwsze akcje pokazały, że mimo tych rotacji w wyjściowym składzie nadal mamy problem ze swoją pierwszą akcją, co skutkowało czteropunktowym gospodarzy. Nie muszę chyba przytaczać słów, które w tamtym momencie wychodziły z ust kibiców Asseco Resovii Rzeszów 😅. Jak na zawołanie i dość nieoczekiwanie do gry powrócili gracze w czerwonych strojach. Za sprawą tak nieprzewidywalnych elementów, jak zagrywka i blok. To dzięki tym elementom gracze Tuomasa Sammelvuo odwrócili losy premierowej partii spotkania. Druga partia to istny sztorm zalał gdańskie lwy, bo fenomenalnie w obronie zagrały rzeszowskie "Wilki", kontynuując przy tym koncert "gaszenia światła" zespołowi z Gdańska. Po takim sztormie wszyscy kibice o "pasiastych sercach" nie myśleli o niczym innym, jak zwycięstwie za trzy punkty. No trochę się przeliczyliśmy, bo jak zwykle samo się wygra. Brawa jednak dla gdańskich lwów, którzy zdołali się podnieść "z desek" Ergo Areny pokazując "lwi pazur", doprowadzając tym samym do tie-breaka. Wszystko to dzięki bardzo dobrej grze Piotra Orczyka i Aliakseia Nasevicha, którzy byli pierwszoplanowymi postaciami swojej drużyny. Do tej pory nie wiem, jak Asseco Resovii Rzeszów udało się wygrać tego tie-breaka, obawiam się, czy sami siatkarze to wiedzą, bo ich jakość gry delikatnie mówiąc w nim, nie powalała 😎. Po raz kolejny polemizowałbym z wyborem komisarza MVP spotkania. Rozum, że wczorajszy mecz był 100 meczem Stephena Boyer rozegranym na polskich ligowych parkietach. Faktem jest, że francuski atakujący zdobył 30 punktów w tym 2 bloki/ 2 asy/ atak skut - 62%, eff - 45%. Jednak wyżej oceniłbym grę Klemena Čebulja, którego może statystyki w ataku nie powalały na kolana, ale za to był pewnym punktem "Reski" w przyjęciu, ale i "kąsał" rywali z pola serwisowego. W dalszym ciągu znakiem rozpoznawczym drużyny z Podpromia jest brak cech, które u żywych wilków są one widoczne od pierwszych chwil, czyli drapieżność oraz instynkt zabójcy, co nie pozwala ofierze uciec. Tutaj jest odpuszczanie, bo kilku fajnych akcjach czy dobrym secie. Pytanie, jak na to zareagują kolejni rywale nie tylko w lidze, ale też w Pucharze CEV. Gdzie już w czwartek Asseco Resovia Rzeszów drogę po obronę tego prestiżowego trofeum, czy udaną czas pokaże 👊.
*foto: pochodzą z różnych stron
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz