poniedziałek, 17 stycznia 2022

BRAWA, za porażkę!

 

Takie mamy czasy, że trzeba grać, ile się da i z kim się da. Tak więc Asseco Resowia Rzeszów rozegrała w dniu wczorajszym mecz awansem z 18 kolejki w Jastrzębiu-Zdroju (3-1) 

Po szczęśliwym zwycięstwie, ale słabej grze u siebie z GKS-em Katowice. Dowiedziawszy się, iż zamiast meczu z Radiomiem, jedziemy na terem Mistrza Polski, pomyślałem — lepiej oddajmy ten mecz walkowerem. Przyznaje, pomyliłem się od pierwszych piłek spotkania, nie ustępowaliśmy drużynie Mistrza Polski. Wywierając na ich presję swoją zagrywką, czy podbijać ich ataki w ataku i wyprowadzając skuteczne kontrataki. I kto wie, jak wyglądałby końcowy wynik spotkania, gdyby nie punkt "wyjęty z kapelusza" dla zespołu Mistrza Polski, bo sędzia mimo challenge'u, nie zauważył dotknięcia siatki  po ich stronie, które ewidentnie było widać w TV. Panie Sędzio okulary! Chyba że tym sposobem chciał sobie załatwić zniżkę na węgiel, który jest teraz w cenie 😋. Maciej Muzaj walczył, jak wilk, za całą watahę. Najpierw skończył arcytrudną piłkę w ataku, następnie posłał asa serwisowego, ale ostatnie słowo należało do gospodarzy. Wtedy byłem ciekaw czy rzeszowianie wyjdą na II seta ze spuszczonymi głowami, jak to miało miejsce już nie raz w tym sezonie, czy też podejmą rękawicę i będą walczyć o punkty w tym spotkaniu. Podjęli! Od początku seta "rzucili" się na Mistrza Polski swoim serwisem i atakiem, co dało im pięciopunktową przewagę. W tym momencie wielu kibiców w "Pasiaku" pomyślało — na lighcie dojedziemy do końca seta (byłem jednym z Was 😝) Nic z tych rzeczy Jastrzębianie rzucili się do odrabiania strat, które nie tylko odrobili, ale też wyszli na dwupunktowe prowadzenie, którego nie oddali do końca seta, za sprawą kapitalnej gry Jana Hadrawy. Rzeszowianie nie mieli już się, gdzie cofnąć, musieli wszystko, co mieli rzucić na szalę, jeśli chcieli pozostać w grze o punkty w tym spotkaniu. III akt tego siatkarskiego spektaklu rozpoczął się od dwupunktowego prowadzenia gospodarzy, jednak rzeszowianie nie zamierzali przestawać walczyć, sygnał do odrabiania strat, dał "Zati", który tylko w wiadomy dla siebie sposób, wyciągnął piłkę w obronie, a Deroo uciszył kibiców Jastrzębian, zdobywając punkt w kontrataku. Pociski zza linii dziewiątego metra, posłał Klemen Cebulj. I to rzeszowianie wyszli na prowadzenie w tym secie. Wtedy też drugi z najbardziej nieprzewidywalnych elementów siatkarskich, jakim jest blok, włączył "Kochan", który "gasił światło" rywalom. Mistrz Polski próbował szarpać, ale prowadził już, tylko 2:1. IV set dawał nadzieję na tie-break, bo była wymiana ciosów do momentu, gdy w polu serwisowym nie pojawił się Trevor Clevenot, który swoimi trudnymi zagrywkami zakończył dobrą grę Asseco Resovii Rzeszów w tym spotkaniu. Jednak ode mnie, za to spotkanie rzeszowskim siatkarzom należą się brawa, za tę walkę do samego końca w każdej walki. Wynik spotkania jest dużo gorszy, niż gra rzeszowskich siatkarzy we wczorajszym spotkaniu Takie rzeczy pozwalają z zaciekawieniem czekać na kolejne spotkania i walczyć, o jak najlepsze miejsce w tabeli przed play-offami. 

*fotografia strona internetowa klubu           

1 komentarz:

  1. Ode mnie też siatkarzom z Rzeszowa należą się wielkie brawa za walkę i to walkę do końca wiesz Marcin super napisany jest ten wpis tutaj na tym blogu. Pozdrawiam serdecznie i czekam na odpowiedź szybką

    OdpowiedzUsuń