Wczorajszego wieczoru Asseco Resovia Rzeszów rozegrała pierwszy mecz półfinałowy Pucharu CEV, gdzie na Podpromiu podejmowała tureckie Fenerbahçe Stambuł (3:1).
Przed meczem pewnie wielu kibiców podzielało moje obawy co do postawy "Reski", bo ich ostatnie występy ligowe nie napawały optymizmem. W wyjściowym składzie zobaczyliśmy francusko-słoweńską parę przyjmujących oraz Fabiana Drzyzgę, który ostatnich meczów nie rozpoczynał w podstawowym składzie rzeszowskich "Wilków". Czyżby magia Łukasza Kozuba przestała działać na włoskiego szkoleniowca Asseco Resovii Rzeszów? 😉
Pierwsze II sety można określić krótko: nie trzeba się zbyt wysilać, by prowadzić 2:0. — wystarczy zmienność zagrywki, "gaszenie światła" oraz szalejący na prawym skrzydle Stephen Boyer, W tym momencie wszyscy przed TV, jak i zgromadzeni w hali zaczęli sobie zadawać pytanie: Czy będziemy świadkami szybkiego siatkarskiego prysznicu, a może zadziała syndrom trzeciego seta i samo się wygra? No nie wygrało się, "Pasy" podały ręką graczom z Turcji za sprawą błędów własnych, co sprawiło, iż "poczuli krew". A dobrze nam znani Luborić i Kooy byli ich motorami napędowymi. Tym samym sympatycy tureckiej ekipy mieli nadzieję na doprowadzenie do tie-breaka, zaś kibice "Wilków" wizje, iż złe demony z ostatnich meczów ligowych wracają. I rzeczywiście początek IV seta potwierdzał to, że złe demony wracają. Bo zawodnicy Fenerbahçe Stambuł rozpoczęli z przytupem tego seta (3:7), jednak od czego się ma takiego bombardiera w polu serwisowym, jakim jest francuski atakujący. To po jego asach serwisowych, a także blokach drużyny z Podpromia, zrobiło się (10:7). Co spowodowało, iż nasi rywale powrócili do popełniania błędów własnych, a w końcowej fazie seta nie do zatrzymania na prawej flance znów był Boyer (MVP). Stało się wtedy, iż do awansu, do finału Pucharu CEV drużynie z Podpromia. Brakuje tylko, albo aż dwa sety.
Jedna jaskółka wiosny nie czyni, a wszyscy wiemy, jak chimerycznym zespołem jest Asseco Resovia Rzeszów. Wiemy też, jak trudno się gra na tureckiej ziemi i możemy być świadkami "złotego seta", jak w Sosnowcu. Tymczasem trzeba spróbować odzyskać mocno nadszarpnięte zaufanie kibiców po porażkach w ćwierćfinale Pucharu Polski oraz w olsztyńskiej Uranii.
*foto: fb/klubu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz