W ramach 22 kolejki Plus Ligi byliśmy świadkami hitu Mistrz Polski z Kędzierzyna-Koźla podejmował u siebie lidera naszej ligi Asseco Resovię Rzeszów (3:1).
Przed meczem było wiadomo, że emocji w tym spotkaniu, nie zabraknie z kilku powodów; Mistrz Polski będzie chciał się zrewanżować "Wilkom", za listopadową porażkę w hali Podpromie, rywalizacji na pozycjach po obu stronach siatki nie brakowało. I na koniec naszym reprezentantom przyglądał się selekcjoner Nikola Grbić.
Pierwszy set można, by podsumować pierwszą częścią tytułu. Po widowiskowej grze w systemie blok-obrona, która dawała "Resce" skuteczne kontry, po których przyjezdni powiększali swoją przewagę. I wydawało się, że lider naszej ligi będzie bliżej o dwa sety od wygrania tego spotkania, ale tylko wydawało... Bo Asseco Resovia Rzeszów zaczęła oddawać rywalowi inicjatywę poprzez niekończenie piłek po własnej stronie, co tylko napędzało Mistrza Polski, który zadawał gościom ciosy w ataku. Kto, jak to kto, ale Mistrz Polski potrafi z takiego prezentu skorzystać 😉. W tym momencie miałem deja vu z meczu w Jastrzębiu-Zdroju, gdzie byliśmy świadkami identycznej sytuacji. Było widać, że przegrany set zostawił ślad w psychice "Wilków", bo choć odrabiali straty do gospodarzy to i tak nie byli w stanie doprowadzić do wyrównania meczu. III partia to chwilowe przebudzenie "Wilków", a ten impuls do przebudzenia dały ataki z prawego skrzydła Kuby Buckiego, czy odrzucenie rywala od siatki swoją zagrywką. Co dało nadzieję na to, że podopieczni Giampaolo Medei będą w stanie doprowadzić do tie-breaka. Na nadziei się jednak skończyło, bo graczy w czarnych strojach było stać tylko na I setowy zryw w tym spotkaniu. Było krótko o meczu, teraz czas na analizę elementów czysto siatkarskich.
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle pokazała w tym spotkaniu mistrzowski charakter, gdzie potrafiła w odpowiednim dla nich momencie pokazać to, co jest znakiem rozpoznawczym "Reski" w tym sezonie, a mianowicie mocna odrzucająca od siatki rywala zagrywka, gra czy to prawym, czy lewym skrzydłem. Tutaj szczególne brawa dla Bartosza Bednorza, który pokazał, że nie stracił "kwitów" na dobrego przyjmującego, który swoimi niejedno kierunkowymi ataki potrafi rozbić szyki obronne rywala (19 pkt/3 asy/4 bloki/43% atak). Był ostoją swojej drużyny na przyjęciu (45%). MVP w pełni zasłużone. Wiem, że jedna jaskółka nie czyni wiosny, ciekawe czy ten występ "Bedniego" dał serbskiemu selekcjonerowi do myślenia, kto u niego będzie trzecim przyjmującym. Tym meczem "Zwierz" potwierdził, że powoli się budzi z "zimowego snu" (16 pkt/1 as/52% atak) oraz to, że to on powinien znaleźć się na biało-czerwonym statku, a nie Maciej Muzaj (8 pkt/ 40% atak). Mistrz Polski pokazał nie tylko serducho do walki, ale też to, że bez przyjęcia zagrywki (38%) potrafi to przełożyć na atak (47%) i tym elementem wygrać to spotkanie. Duży wpływ na dobrą skuteczność "Koziołków" w ataku miała jakość "sypanych piłek" przez Marcina Janusza, jak dla mnie był to najsłabszy mecz naszego Kapitana w tym sezonie, który nie grzeszył dokładnością w rozrzucaniu piłek. I jeśli miałby decydować tylko jeden mecz, a nie cały sezon o tym, kto będzie pierwszym "sypaczem" w biało-czerwonej koszulce. To dla mnie nadal byłby to "Elvis". Choć nasze lewe skrzydło robiło, co mogło, by zdobywać punkty to, prawe już nie, statystyki "Maziego" mówią same, za siebie. Pozwolę sobie wrzucić mały kamyczek do ogródka naszego coacha i zadać pytanie: Jeśli ewidentnie widać, że coś w naszej grze nie idzie to, chyba powinno się szukać zmian? Ja się pytam: Dlaczego nie zagrał Mordyl, kiedy "Kochan" był ewidentnie "pod wodą" w tym spotkaniu? Dlaczego na pakiecie nie zobaczyliśmy Tomasza Piotrowskiego, kiedy problemy w przyjęciu miał Klemen Cebulj? I na koniec. Dlaczego na IV seta nie został Jakub Bucki, który w trzecim secie rozruszał prawą flankę? No, chyba że Ci zawodnicy mają kajdanki na nogach, stojąc "w bazie" lub też zaczęło się sterowanie, kto ma grać, a kto nie, jak to było jeszcze całkiem nie dawno. Jeśli tak rzeczywiście jest to, na marzeniu o medalu się po raz kolejny skończy 😊. Nie ujmując nic oczywiście Mistrzowi Polski, który rozegrał bardzo dobre spotkanie i wygrał zasłużenie.
Przed nami dwa kolejne ciężkie mecze, pierwszy to ćwierćfinał Pucharu Polski u siebie z drużyną ze Ślepska i choć dwukrotnie odprawiliśmy ich z kwitkiem w lidze. To chciałem przypomnieć, że wagą środowego meczu jest awans do czwórki drużyn, które powalczą o to prestiżowe trofeum. A więc ten środowy mecz okazją do zapisania historycznej karty drużyny z Suwałk. I na pewno nie będzie to łatwe spotkanie. Drugim spotkaniem jest mecz ligowy, gdzie na wyjeździe zmierzymy się z drużyną, z Olsztyna. I choć stracili swego podstawowego "sypacza" to w siatkówkę grać potrafią, co odzwierciedla ich lokata w tabeli. A i punkty do ligowej, są nam potrzebne, jeśli nadal chcemy wystartować w play-offach z miejsca w pierwszej trójce.
fotografia: fb/Asseco Resovia Rzeszów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz