Na tym polega piękno siatkówki, że faworytem jest się tylko na papierze. Tak też było wczorajszego wieczoru w spotkaniu Asseco Resovii Rzeszów z Cuprum Lubin (2:3).
Patrząc na boiskowe wydarzenia, odniosłem trochę wrażenie, iż lider naszej ligi zlekceważył "Lisy" trenera Pawła Ruska.
Przyjezdni podeszli bez respektu do meczu z drużyną z Rzeszowa, odrzucając ją od siatki swoim serwisem, a tym ustawiając sobie swoją pierwszą akcję, co rzutowało na nasze przyjęcie, a tym samym skuteczność pierwszej akcji. Dodajmy do tego umiejętne czytanie rozegrania Fabiana Drzyzgi niczym fajnej książki pod kocem o tej porze roku. Co powodowało "gaszenie światła" gospodarzom, czy brak zagrywki po naszej stronie. Nie można odmówić podopiecznym włoskiego szkoleniowca woli walki, bo przecież mieliśmy po swojej stronie kilka match-balli. W takich sytuacjach naszym zawodnikom zabrakło najwyraźniej chłodnej głowy. Nasz atakujący po raz kolejny pokazał, że nie potrafi grać pod presją wyniku. A chyba pierwsza strzelba lidera powinna mieć taką umiejętność? W tym spotkaniu chcieliśmy pokazać, że potrafimy wygrać to spotkanie indywidualnościami, a nie kolektywem, który widzieliśmy w dotychczasowych meczach. Tym razem słabsza gra nie wystarczyła na to, by pokonać niżej notowanego rywala. Taki zimny prysznic jest potrzebny, by nie popaść w sportowy narcyzm i przekonanie, że już nikt nam nie urwie punktów! Okazja do zrehabilitowania się, za tą niespodziewaną porażkę już w niedziele w meczu z PGE Skrą Bełchatów. By nie było, że tylko ganię to na koniec, pochwalę naszych chłopaków, za te 15 bloków w całym spotkaniu.
*fotografia/ strona internetowa klubu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz