niedziela, 22 grudnia 2024

Zespołowość Jastrzębskiego Węgla zwyciężyła na Podpromiu.

W meczu 17 kolejki PlusLigi Asseco Resovia Rzeszów przegrała u siebie z Mistrzem Polski, z Jastrzębia-Zdroju (0:3).

Jednym słowem niechlubna statystyka "Pasów" w meczach z drużyną, z Jastrzębia-Zdroju, została podtrzymana.
Przed meczem kibice Asseco Resovii Rzeszów zastanawiali się, czy Klemen Čebulj i Lukáš Vašina, dźwigną temat gry w ataku na lewym skrzydle. Wobec absencji zdrowotnej Bartosza Bednorza — pęknięcie palca, naprzeciw takiej marki, jaką jest drużyna Mistrza Polski. Nie dźwignęli, jak widzieliśmy, a bez lewego skrzydła trudno jest mi sobie wyobrazić, by drużyna wygrywała mecze z takim rywalem, jak drużyna Marcelo Mendeza. Choć Karol Kłos, Dawid Woch i Jakub Bucki dwoili się i troili, by ugrać, może seta. A pamiętajmy, że to jest siatkówka i wszystko zdarzyć się może, wielu kibiców się łudziło. Że tak właśnie będzie i "Wilki" sprawią swoim kibicom świąteczny prezent, bądźmy szczerzy taki prezent, byłby cudem, wiem, posypią się w moją stronę — nie pierwszy i ostatni raz 😉. Momenty to za mało, by marzyć o dobrym wyniku w meczu z Mistrzem Polski. Co z tego, że drużyna z Rzeszowa prowadziła kilka punktami, w każdym z setów, by za chwilę pokazać to, z czego jest znana, czyli samo się wygra. Bo drużyna z Rzeszowa nie zna słów cierpliwość oraz zespołowość, właśnie dzięki tym cechom drużyna Jasttrzębskiego Węgla wywiozła z Podpromia pełną pulę. Nie oszukujmy się, nie grali oni na maksimum swoich możliwości i bez szaleństw w ataku Tomasza Farnala, ale za zagrali cierpliwie, zespołowo. Przeczekując napór gospodarzy wczorajszego spotkania, odwracając losy setów i odbierając Asseco Resovii Rzeszów złudzenia, kto jest lepszym zespołem. Nie małą rolę w tej cierpliwej grze, odegrała gra w obronie Kuby Popiwczaka, który według mnie to także numer jeden w Gangu Łysego na pozycji libero, wobec problemów zdrowotnych, ale i metryki Pawła Zatorskiego.
Choć statuetkę MVP zgarnął Benjamin Toniutti za cierpliwe kreowanie grą  swojej drużyny to w mojej ocenie mógł ją również otrzymać Nobert Huber, który 4-krotnie jakby od niechcenia "zgasił światło" rzeszowskim siatkarzom, co pokazało tylko klasę i umiejętności gracza pochodzącego z Humnisk. Mimo wszystko to było spotkanie, gdzie można było zobaczyć, co to znaczy zespół, który walczy do końca. A drużyna z Rzeszowa wciąż musi wiele zmienić, by marzenia o zwycięstwie z zespołem, z ligowego topu, przekuć w rzeczywistość. Bo jeszcze w tym roku czeka ją wyjazd do Zawiercia, gdzie będzie liczyć na kolejny siatkarski cud. 

*foto: pochodzą z różnych stron

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz