sobota, 22 lutego 2025

Podział punktów na Podpromiu i brak jakości siatkarskiej "Wilków!

Do zakończenia fazy zasadniczej już coraz bliżej. Na rozpoczęcie 26 ligowej kolejki, Asseco Resovia Rzeszów podejmowała u siebie Trefl Gdańsk (3:2).

Po ostatnich zwycięstwach, gdzie były punkty w parze z jakością siatkarską. Przed meczem z drużyną prowadzoną przez trenera Mariusza Sordyla, nie można było się spodziewać niczego innego. A jednak jej w końcowym rozrachunku zabrakło. Oby tylko ten brak jakości siatkarskiej, nie oznaczał powrotu starych demonów 😎.  
Rzeczywiście początek meczu, nie zapowiadał tak słabego stylu wczorajszego zwycięstwa - 40 błędów własnych😱, bowiem Stephen Boyer rozpoczął to spotkanie od 4 asów serwisowych. Taki początek wcale nie podłamał gości, którzy nie tylko szybko odrobili straty, ale też wygrali premierową partię spotkania. Nie przeszkodziła im w tym nawet kontuzja ich Kapitana Lukasa Kampy. Bo godnie zastąpił go Kamil Droszyński, a ich liderem w tym secie był Aliaksei Nasevich 8 punktów. Zaś w zespole gospodarzy mogliśmy tylko liczyć na punkty z prawego skrzydła, bo nasi lewoskrzydłowi, weszli w to spotkanie niezalogowani.  Klemen Cebulj zachłysnął się statuetką MVP w ostatnim ligowym spotkaniu i zagrał na poziomie, do którego rzeszowskich kibiców przyzwyczaił, czyli bardzo słabo 😊. Statystyki Bartosza Bednorza po tym spotkaniu, były dużo lepsze od tego, co prezentował na parkiecie. Być może po raz kolejny przyczyniło się do tego rozegranie Gregora Ropreta, którego pochwalę, nie za rozegranie. A grę w bloku i obronie 2,12.
Choć kolejne dwie partie padły łupem drużyny z Podpromia, gdzie w dalszym ciągu mogliśmy głównie liczyć w dalszym ciągu na znajdującego w wysokiej dyspozycji francuskiego atakującego MVP. Który w tym spotkaniu zdobył 30 punktów/ 6 asów - 60% skuteczność ataku/ 47% efektywności ataku. Kiedy kibicom wydawać się mogło, że Asseco Resovia Rzeszów zmierza po kolejne trzy punkty do ligowej tabeli. To rzeszowskie "Wilki" pokazały, że samo się wygra, czyli to z czego byli znani w pierwszej części sezonu i zlekceważyli rywala 😎. 
Zaś zespół z Gdańska pokazał, że nie przyjechał do Rzeszowa na wycieczkę, lecz po punkty, które są dla nich bezcenne do ligowej tabeli. I prowadzili 1:7 i choć zespół z Podpromia odrobił straty, a nawet wyszedł na prowadzenie 19:18. To znów dał o sobie znać brak koncentracji, czego konsekwencją były błędy własne, które doprowadziły do tego, że zespół grający w czarnych strojach doprowadził do tie-breaka. W tie-breaku drużyna z Rzeszowa prowadziła już 8:5 i wydawało się, że to już koniec emocji w tym spotkaniu. Nic bardziej mylnego kontuzji doznał Bartosz Bednorz, czego następstwem był tie-break, zakończony wynikiem 21:19. Oby to nic groźnego, bo trudno jest nam "pasiastym" kibicom, wyobrazić sobie lewe skrzydło Asseco Resovi Rzeszów bez "Bedniego" 😥.
W moim odczuciu większe brawa za walkę w tym spotkaniu należą się zespołowi z Gdańska, który walczył, jak prawdziwy lew i o mały włos, nie sprawił w pełni zasłużonej niespodzianki. Drużyna gospodarzy stylem wczorajszego zwycięstwa, zasiała na nowo ziarno niepewności w sercach swoich kibiców. Taki piach, który wczoraj dał szczęśliwe dwa punkty, nie wystarczy na dobrze grające zespoły, z którym zagramy w czterech najbliższych ligowych kolejkach. A po drodze rewanżowe spotkanie w 1/4 Pucharu CEV.

*foto: www.plusliga.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz