poniedziałek, 8 sierpnia 2022

Dawno, dawno temu, czyli jak się stałem z nią na "ty"...

Spokojnie to nie początek bajki, lecz wstęp do tego, o czym chcieliście przeczytać. Czyli o tym, jak stawałem się z nią na "ty", lecz wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to hobby z czasem przerodzi się krótko mówiąc w miłość do tego sportu. I wszystkiego, co z nią związane, miała być jedynie odskocznią od szarej codzienności sprawnego inaczej. Rzeczywiście na początku tak było, odkąd pamiętam od czasu do czasu, lubiłem obejrzeć nasze pierwsze kroki w historycznej już Lidze Światowej. Takim o to sposobem dowiedziałem się, kim jest Paweł Zagumny. Wstyd się przyznać, ale wiadomość o rozpoczęciu nowej ery dla polskiej siatkówki, czyli o srebrnym medalu na japońskim mundialu w 2006 roku, puściłem mimo uszu. Mam nadzieję, że Wy kibice, jak i środkowy z tejże drużyny mi wybaczycie 😉. Mój pierwszy turniej na poważnie z polskimi siatkarzami to, tureckie Mistrzostwa Europy w 2009 roku, zakończone złotym medalem naszych Chłopaków. Z młodym wkraczającym na światowe siatkarskie salony Bartoszem Kurkiem, a MVP turnieju został wtedy wybrany trener Piotr Gruszka. To od tego turnieju popadam ze skrajności w skrajność i po moich policzkach lecą łzy, gdy oglądam mecze siatkówki, czy to reprezentacyjne, czy to klubowe. Staram się być z naszymi "Orzełkami", o każdej porze dnia i nocy. Jako przykład podam japoński Puchar Świata w 2015 roku, gdy moi bliscy spali, ja budziłem się, by dopingować naszych idoli oraz płakać razem z nimi, gdy do olimpijskiego awansu zabrakło tak niewiele. Nie wstydziłem się łez po przegranym ćwierćfinale zeszłorocznych Igrzysk Olimpijskich, bo utożsamiam się z tą drużyną niezależnie od tego, kto ją prowadzi 💓. Nie wspomnę już o dwóch z rzędu tytułach Mistrzów Świata, gdzie po okrzykach moi bliscy nie wiedzieli, co się dzieje, bo darłem się, jak opętany 😜. Mam cichą nadzieję na powtórkę, za ponad miesiąc 😊. Rozdział bycia na "ty" z klubową siatkówką zacząłem pisać w roku 2012, czyli od sezonu, w którym SOVIA po wielu latach zdobyła Mistrzostwo Polski. A  wszystko to dzięki mojej bratniej duszyczce Ani, autorce bloga Inna perspektywa, która kocha "Wilków" i postanowiła mnie tą miłością zarazić. Dwie różne osobowości dobrze, że mamy tę siatkówkę, bo inaczej byśmy się chyba pozabijali 😍. Początkowo śledziłem tylko mecze w TV, uważając, że nie da się emocjonować transmisjami radiowymi, myliłem się i dość szybko to zrozumiałem. Po pierwszym sezonie z "Wilkami" zacząłem marzyć o gadżecie z podpisem, któregoś z siatkarzy "Reski" oraz o poczuciu dawnej atmosfery Podpromia na własnej skórze. Jak się okazało, marzysz i masz! A wszystko, za sprawą Kasi i Wojtka Grzybów oraz Pani Eweliny z Rzeszowa 😊.


W roku 2013 miałem okazję uścisnąć dłoń byłego już środkowego i otrzymać Jego koszulkę z autografem, a rok później poczuć po raz pierwszy atmosferę Podpromia i odśpiewać resoviacki hymn. 

To właśnie Wojtek sprawił, że przesiąknąłem nią od szpiku do kości, a Kasi felietony i jej lekki styl pisania zaś to, że w głowie zaczęła pojawiać się myśl o założeniu tego miejsca, które tak chętnie czytacie. Nie wspomnę już o żargonie siatkarskim, którego uczyłem się, czy to słuchając komentarzy, czy czytając felietony Pana Łukasza Kadziewicza, które czytam i słucham do chwili obecnej. Blog powstał po to, by dzielić się emocjami związanymi z siatkarskim parkietem, ale też po to, by pokazać, że cztery kółka nie utrudniają mieć pasji, która na ten moment jest miłością. Z biegiem czasu zacząłem się interesować nie tylko "Wilkami", ale i całą PlusLigą, co możecie zobaczyć na kartach bloga, czy to fanpage'u. Choć nie raz dostaję wiadomości, że nie jestem uprawniony do pisania o siatkówce, czy dokonywania analizy taktycznej oraz zagrań, bo nigdy w nią nie grałem, a tylko oglądam. To nie przeszkadza mi to w pisaniu o tym, co oglądam i czym się emocjonuję. Chyba nie wychodzi mi to źle, bo co jakiś czas otrzymuję wiadomość z zapytaniem o współpracę. Niestety notorycznie je odrzucam, bo chcę, by one wyrażały moje emocje, a nie były pisane pod publikę. Poniżej możecie zobaczyć, kilka fotek  oraz  filmików z mojej marcowej wizyty na Podpromiu. Która miała miejsce na meczu z klubowym Mistrzem Europy dzięki mojemu szefowi oraz koledze z pracy. Mam nadzieję, że po obejrzeniu filmików, nie przestaniecie być z blogiem na "ty" 😂.  Miłe, że ktoś widzi we mnie nie tylko pracownika, ale i człowieka zakochanego w siatkówce 😉. Siatkówka to dla mnie, nie tylko emocje, siatkówka nauczyła mnie tego, że trzeba walczyć do końca, do utraty tchu bez względu na sytuację, jaka jest w życiu. Dlatego też swoją walkę o samodzielność nazywam meczem. Nigdy nie zamierzam pisać bloga dla pieniędzy, bo na miłości nie powinno się zarabiać. A kiedyś może i spełnię marzenie o dopingowaniu naszych "Orłów" na żywo, nie ze szklanego ekranu, bo marzenia się spełnia 😎.














*fotografie i filmy archiwum prywatne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz