Bardzo często decyzja podjęta pod wpływem impulsu, czy też chwili rzutuje na nasze późniejsze życie. Nie inaczej było w życiu autora, głównego bohatera książki Rafała Miszkiela. "Majówka" to idealny czas na grilla z dodatkiem "elektrolitów", autor zapewne w najśmielszych snach, nie przypuszczał, że jeden z tych dni (02 maja 2013 roku) beztroskiego imprezowania, odmieni Jego dotychczasowe życie na zawsze po spotkaniu ze słupem energetycznym. Czego następstwem będzie uraz rdzenia kręgowego oraz utrata prawej ręki, by po chwilach zwątpienia nie tylko Jego samego, ale wpierw lekarzy, na nowo zostać porażony życiem.
Sięgając po tę pozycję, zastanawiałem się, czy będzie ona napisana takim językiem, z jakiego znany youtuber z kanału Mroczny kikut, nie zawiodłem się 😁, co sprawia, że kolejne strony się "połyka", a nie czyta. Podmiot liryczny ukazuje siebie przed "przytuleniem się do słupa elektrycznego", był zwyczajnym nastolatkiem, który szukał drogi życia, lubił uprawiać sport poprzez dzień, kiedy to spotkanie ze słupem odmienił jego życie na zawsze, a lekarze mówili - "Z niego nic nie będzie". Słowa personelu, są mi dziwnie znajome, bo moi rodzice usłyszeli te same słowa zaraz po moim narodzeniu, kiedy okazało się, że będę zmagał się z moim "pakietem szczęścia". Jak sam mówi nastała ciemność, nie tylko w chwili porażenia prądem, ale też w momencie, kiedy dotarło do niego, że nie jest to, stan przejściowy czy zły sen, a real. Przecież nie jest to łatwe, kiedy nagle stajesz po drugiej stronie lustra. Publikacja ma także charakter poradnikowy dla osób, które tj. główny bohater nagle znalazły się po drugiej stronie barykady, ale i nie tylko. Ma ona także charakter motywacyjny, czyli jeśli brak Ci "pary" do działania. To sięgnij po nią! Czytając tę książkę, zastanawiałem się, co było dla Rafała trudniejsze zaakceptowanie nowego siebie, przesuwanie swoich granic (spełnianie marzeń), czy walka z nadopiekuńczością rodziców, bo przecież nie ma prawej ręki, jest na wózku i coś mu się może stać. Podobne zdanie słyszę po dziś dzień, na szczęście potrafię je interpretować po swojemu 😋. Są pewne rzeczy, które zakłóciły mój pozytywny odbiór i pozwolę sobie Wam o nich opowiedzieć. Rafał lubił szum medialny wobec siebie i wszystko, co z nim związane ja, choć jestem blogerem z całkiem sporą liczbą wyświetleń to, jakoś nie mam parcia na przysłowiowe szkło. Choć będąc na Podpromiu słyszałem szepty kibiców; to ten bloger na wózku, czy usłyszeć od zawodników; fajny blog. To jakoś nie zrobiło to na mnie większego wrażenia, lecz każdy jest inny. Może to, wynika z faktu, że mieszkam na wsi nie w mieście...
Przeczytana lektura skłoniła mnie do przemyśleń, póki co jednym z efektów jest kupiony bilet dla niepełnosprawnego na sierpniowy Memoriał Huberta Jerzego Wagnera, by móc dopingować naszych "Orłów" nie sprzed TV, a w Tauron Arenie Kraków 💗, A to dopiero początek, bo chcę być jeszcze bardziej porażony, porażony życiem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz