niedziela, 12 lutego 2023

Siła ducha.

Życie, każdego z nas powinno być nieustanną drogą po marzenia, której towarzyszą sztormy, czyli tak, jak w scenariuszu filmu, który jest oparty na autentycznych zdarzeniach.
Nastoletnia żeglarka Jessica Watson marzy o tym, by przejść do historii i być pierwszą, a zarazem najmłodszą osobą na świecie, która samotnie przepłynie świat bez zawijania do portów. Marzycielka, zanim zmierzy się z siłami natury, które jak wiemy, są bezwzględne dla człowieka, ale i będzie zdana tylko i wyłącznie na siebie. Musi zmierzyć się z brakiem wiary w jej możliwości ze strony najbliższych, którzy uważają jej marzenie jedynie, za młodzieńczą fanaberię, która szybko minie i zmieni się w inną. Szesnastolatka jednak przeczy założeniom najbliższych i dzięki swojej determinacji, uporowi oraz wsparciu trenera i nauczyciela żeglarstwa. Wyrusza na wyprawę, która ma trwać dwieście dziesięć dni, czyli nie mało. Co na to najbliżsi? Oglądnijcie, a się przekonacie! Dziewczynie bardzo szybko przychodzi zdawać test odporności i wytrzymałości psychicznej, gdy na morzu przychodzi jej się zmierzyć z okrutnymi siłami natury. Pojawiają się nawet myśli, a nawet słowa o tym, by się poddać. Mimo żywiołu, z jakim się mierzy młoda żeglarka siłą  ducha, osiąga postawiony sobie cel. Udowadniając innym, a przede wszystkim samej sobie, że jeśli się czegoś w życiu bardzo chce. To zrobimy wszystko, by to osiągnąć. 
W filmie nie brakuje pięknych, a jednocześnie strasznych, mrożących krew w żyłach u widza ujęć. Które ukazują siłę żywiołu na morzu, kolorytu temu wszystkiemu dodaje budująca napięcie ścieżka dźwiękowa. Coś mi jeszcze z filmowca zostało 😋.
Mówi się, że chłopaki nie płaczą, nie dotyczy to jednak mnie, bo niejedna łza mi poleciała podczas oglądania. Bo zobaczyłem siebie w skórze tej młodej dziewczyny, w którą prawie nikt nie wierzył, która chciała się poddać. A wszystko to miało miejsce, gdy tak zaciekle musiałem walczyć z moimi z rodzicami o pierwszy zabieg fibrotomii metodą Ulzibata, gdzie musiałem im udowodnić, że to nie jest tylko moja fanaberia w to, że jestem w stanie spełniać marzenie o samodzielności. W moim życiu także pojawił się "sztorm", gdy dowiedziałem się o nowotworze mojego Taty, też chciałem wtedy zawrócić. Dziękuję Ci Janku, za obecność w tych obu chwilach 😉. Panna Watson osiągnęła już swój cel, ja nie wiem, ile mój "mecz o samodzielność" jeszcze potrwa i, kiedy usłyszę ostatni gwizdek w swojej walce.

PS. Żółwik dla jednego z moich wolo, z zeszłorocznej oazy, za polecajkę 👊

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz