poniedziałek, 16 czerwca 2025

Odmłodzony Gang Łysego pozamiatał w Chinach😱!

4:0 to nie wynik meczu piłkarskiego, lecz bilans zwycięstw odmłodzonego Gangu Łysego w pierwszym turnieju tegorocznej Ligi Narodów na chińskich parkietach.

Przed startem tego turnieju biało-czerwoni kibice pewnie zadawali sobie dwa pytania: Z jakim bilansem zakończy ten turniej nasza reprezentacja? Reprezentacja, która najprawdopodobniej już nigdy, nie zagra ze sobą na boisku w takim zestawieniu.   I czy trener Nikola Grbić będzie miał ból głowy spowodowany kłopotem bogactwa w Gangu Łysego? Odpowiedzi na obydwa pytania już znamy 😎. Jak na razie potencjał polskiej siatkówki się nie kończy oraz trener Nikola Grbić, musi się zaopatrzyć w kilka tirów środków przeciwbólowych 😍. A my kibice muśmy się zaopatrzyć w kartony leków uspokajających, bo sezon reprezentacyjny, jest długi — no, ale w końcu z naszymi Orłami na zawale, albo wcale 😋. Ten odmłodzony skład nie tylko zebrał cenne doświadczenie, które w przyszłości zaprocentuje, ale rozwalił system, przegrywając jedynie dwa sety💪. Wielkie słowa uznania dla naszego selekcjonera, który pokazał, że nie boi się wpuszczać do kadry młodych siatkarzy i ich ogrywać na międzynarodowych parkietach!

Rozegranie:
W każdym z tych spotkań w podstawowym składzie na rozegraniu pojawiał się Janek Firlej i, jak widać, wywiązywał z tej roli znakomicie, "kąsał" także rywali z pola serwisowego. Zaś Łukasza Kozuba widzieliśmy jedynie na podwójnej zmianie, jest to jasny sygnał (chyba), że trener Nikola już wybrał, co do drugiego "sypacza" - zresztą taką gradację, brałem już po  ogłoszeniu listy powołanych. Trzeba jednak pamiętać, że jeszcze w VNL nie zaprezentowali się: Marcin Komenda i Kajetan Kubicki. Jednak bądźmy szczerzy dwójka Kozub i Kubicki, nie ma większych szans, by wysadzić z Gangu Łysego Firleja czy Komendę. 

Atak:
Czas na pozycję po przekątnej z rozgrywającym, czyli atakującego. "Łysy" nie może spać spokojnie, oj nie. Bo Kewin Sasak i Aleks Nasevich pokazali swoją jakość, atakujący Mistrza Polski z Lublina. Potwierdził to, co widzieliśmy w ekipie Bogdanki LUK Lublin, czyli siłę na prawym ataku. Moim zdaniem Sasak wysłał Grbiciowi jasny sygnał — trenerze jestem gotowy, by stać się jedynką na ataku Gangu Łysego. Ciekawe, co na to "Łysy" i "Bołi", jednym słowem szykuje się ostra walka o bycie pierwszą armatą vice Mistrzów Olimpijskich. Myślę jednak, że atakujący gdańskiego Trefla to dłuższa melodia przyszłości na prawej flance reprezentacji Polski.

Przyjęcie:
W obliczu jednego wakatu na tej pozycji z wiadomych względów ta trójka, którą zobaczyliśmy na chińskich parkietach. Walczyła o to, by skorzystać na zaistniałej sytuacji. Michał Gierżot swoimi postępami pokazał, że jest gotowy do gry na najwyższym międzynarodowym poziomie (zwłaszcza w przyjęciu) w koszulce z "Orzełkiem" na piersi. "Szalupa" niczym mnie nie zaskoczył, zobaczyłem to, co prezentuje Artur Szalpuk na plusligowych  parkietach. Czyli niezależnie od tego, czy zaczyna mecz w pierwszej szóstce, czy też wchodzi "z bazy" - jest wartością dodaną dla zespołu. Tak było i tym razem swoją grą na lewej flance, doprowadzał nie tylko rywali do szału, ale także zabił klina selekcjonerowi naszej reprezentacji. Ostatniego słowa przecież nie powiedział, który zaliczył kapitalny występ w meczu z Japonią. A więc wakat tylko jeden, a chętnych wielu. A więc czy ktoś z trójki, którą widzieliśmy na turnieju w Chinach, na dłużej zagości w szerokiej kadrze na pozycji przyjmującego?

Środek:
Wobec przerwy Mateusza Bieńka i kontuzji Norberta Hubera martwiliśmy się o to, kto będzie kompanem dla "Kochana" na środku siatki. A tymczasem po turnieju w Chinach, Nikola Grbić ma niezły ból głowy, bo Jakub Nowak, Mateusz Poręba i Szymon Jakubiszak pokazali, co potrafią nie tylko  w elemencie bloku, ale także i ataku. Gdzie z piłek dogrywanych przez Janka Firleja, prezentowali różnorakie przesunięte krótkie. Co budziło podziw u rywali, a u polskich kibiców burzę oklasków. Nie sposób, nie wspomnieć o debiucie na arenach VNL Kuby Nowaka, który zadebiutował szybciej w reprezentacji Polski niż w PlusLidze. Swoimi występami pokazał, że wcale nie stoi na straconej pozycji, by w debiutanckim sezonie, wywalczyć sobie miejsce w podstawowym składzie reprezentacji Polski. A wręcz przeciwnie 😊.   

Libero:
Na tym turnieju widzieliśmy trzech libero, sądząc po tym ile szans na grę otrzymał Maks Granieczny oraz po tym, jak się zaprezentował w tych spotkaniach. Parady w obronie Maksa palce lizać 😍. Świadczą o niczym innym, jak o "kwitach" młodego polskiego libero. Można sądzić, że młody libero Jastrzębskiego Węgla. Jest bliżej tego, by zastępcą "Piwka" jeśli zajdzie takowa potrzeba. Na straconej pozycji wcale nie stawiam Kuby Hawryluka i Mateusza Czunkiewicza, bo pamiętajmy this is volleyball.

*foto: fb/Polska Siatkówka








 

czwartek, 5 czerwca 2025

Odmłodzony Gang Łysego na turniej VNL w Chinach - mój komentarz.

Mecze kontrolne nowych szat naszego Gangu Łysego za nami. To znak, że VNL za pasem.

Na wstępie można zadać pytanie: Czy ktoś z tej 14, którą zobaczymy na chińskich parkietach na dłużej przekona do siebie Nikolę Grbicia? I tym samym zobaczymy go jeszcze w tym sezonie, w koszulce reprezentacyjnej.

Rozegranie:
Chyba nikt nie ma wątpliwości, jak będzie wyglądać  rozegranie naszych srebrnych medalistów olimpijskich na najważniejszych turniejach reprezentacyjnych tego sezonu. A więc były już rozgrywający Asseco Resovii Rzeszów, najprawdopodobniej po turnieju w Chinach. Zakończy sezon reprezentacyjny. Choć, jeśli mam być szczery to i rozegranie Janka Firleja mnie nie zachwyciło w meczach towarzyskich poza grą w bloku, w meczu z Bułgarią. Jednak, jak napisałem wobec przerwy Marcina Janusza od występów w reprezentacji Polski — hierarchia rozgrywających, została ustalona "z góry". A może występ Łukasza Kozuba da do myślenia naszemu selekcjonerowi? 

Atak:
Nikt nie ma wątpliwości, że Kewin Sasak i Aliaksei Nasevich aspirują do tego, by być pierwszą armatą na prawej flance naszej reprezentacji — jeden może już teraz, drugi może, nie co później. Choć, jak wiemy siatkówka, jest nieprzewidywalna 😍. Obaj już pokazali swoje "kwity", a atakujący Trefla Gdańska swoją grą w meczach towarzyskich pokazał, że może wejść "z buta" do Gangu Łysego 😎. Czy po występie w Chinach, któregoś z nich Nikola Grbić, będzie miał więcej siwych włosów? Tak czy owak, obaj zasługują na to, by w tej reprezentacji zagościć na dłużej 😉.

Środek:
Jeszcze przed zakończeniem sezonu ligowego myśleliśmy, iż wobec przerwy od gry w narodowych barwach Mateusza Bieńka. Toczyć się będzie walka jedynie o pozycję numer 4 wśród środkowych, ale pamiętajmy this is volleball. I wobec kontuzji Norbeta Hubera, która może go wykluczyć z gry w tegorocznych Mistrzostwach Świata. Nieoczekiwanie zrobił się wakat na partnera, na środku siatki dla Kuby Kochanowskiego. Jeszcze przed spotkaniami towarzyskimi murowanym faworytem pewnie dla wielu z Was (dla mnie też), był Mateusz Poręba. Jednak po meczach towarzyskich już, nie jest on wcale taki murowany 😀. Wszystko za sprawą fenomenalnego debiutu Jakuba Nowaka, którego będziemy w przyszłym sezonie ligowym, będziemy oglądać w KS Norwid Częstochowa. Młody "Orzeł" w meczu z Bułgarami pokazał, że ma mocne "kwity"  na swojej pozycji i nie zawaha się ich użyć. Użył ich na tyle skutecznie, iż Szymon Jakubiszak i Sebastian Adamczyk, zagrali w tych spotkaniach naprawdę dobrze. To i tak piorunujące wrażenie na kibicach (przynajmniej na mnie), zrobił debiut Kuby Nowaka. Pozostaje, zadać pytanie: Czy mimo młodego wieku wejdzie on "z buta" do Gangu Łysego? Moim zdaniem niespełna 20-letni środkowy powinien dostać jeszcze szanse oprócz tego turnieju w Chinach. Bo, kiedy ma się ogrywać z tymi najlepszymi, jak nie teraz 😉. A i nadal czekamy na to "coś" od Jordana Zaleszczyka, by mógł zapaść w pamięć oraz, aby móc wiązać z nim jakieś nadzieje na przyszłość.

Przyjęcie: 
Artur Szalpuk i Rafał Szymura w meczach towarzyskich pokazali to, z czego są, znani z plusligowych parkietów. Mamy jednak świadomość z poprzednich sezonów reprezentacyjnych, jaką rolę pełni ci zawodnicy, w reprezentacji prowadzonej przez Nikolę Grbicia. Choć, jak wiemy, zwolniło się jedno miejsce na przyjęciu za sprawą nieodpowiedzialnego i niesportowego zachowania. Mikołaja Sawickiego. Czy na tym skorzysta Michał Gierżot? Michał Gierżot, który, choć niewypadł w ataku najlepiej, w tych meczach towarzyskich, ale w przyjęciu, był jej pewnym punktem. Czy występem w chińskim turnieju VNL wykorzysta szansę i przekona do siebie coacha naszej reprezentacji?     

Libero:
Cała trójka na tej pozycji w meczach towarzyskich pokazała, że zna się na swoim"fachu". I nie zamierzają składać broni o to, by na dłużej zaistnieć, na swojej pozycji w barwach reprezentacyjnych. Kto po tym turnieju będzie bliżej tego? W moim odczuciu tym kimś jest Maksymilian Granieczny. Wobec zaistniałej sytuacji na pozycji przyjmującego będą oni także pomagać w przyjęciu zagrywki rywala.

PS. No to czekamy na emocje i zawały 💗👊.

*foto: fb/Polska Siatkówka


 

niedziela, 1 czerwca 2025

Czy wynik jest najważniejszy? Czyli polskie "Orły" wróciły do gry.

Reprezentacja polskich siatkarzy rozpoczęła sezon od zwycięstwa i dwóch porażek w Silesia Cup. Zajęli tym samym czwarte miejsce w tym towarzyskim turnieju.

We wstępie można by powtórzyć pytanie, które zadałem w pierwszej części tytułu — wielu kibiców chciałoby, aby nasi siatkarze, wygrywali wszystko od deski. Na szczęście ja do nich, nie należę, bo wiem, iż sezon poolimpijski, jest sezonem na przewietrzenie biało-czerwonej szatni😉.
Dlatego nie będzie to post o tym, jak słabo grał Gang Łysego bez "Łysego", a o tym, jaki mamy potencjał siatkarski na kolejne kilka dobrych lat. Ten potencjał jest na wszystkich potencjał oprócz rozegrania, bo niestety żaden z "sypaczy", nie przekonał mnie do siebie wystarczająco. Choć na pewno bacznie trzeba będzie śledzić rozwój talentu Marcela Bakaja. Dobrze wiemy, że Bartosz Kurek nie będzie, grał wiecznie w barwach narodowych, tak więc na długo przed sezonem reprezentacyjnym, zastanawiano się, kto będzie jego następcą za kilka lat. Jak pokazały mecze sparingowe, nie ma powodów do obaw, bo zarówno Bartosz Gomułka, jak i Aleks Nasevich pokazali, że są go na to, by w przyszłości stanowić o sile prawego ataku w koszulce z "Orłem" na piersi. Zwłaszcza ten drugi pokazał, że może wejść "z buta" do reprezentacji Polski, już może w tym sezonie 😉. A przecież jeszcze jest Kewin Sasak, który też zna się na swojej robocie. W końcu mieliśmy okazję się przyjrzeć "w praniu" temu wielkiemu talentowi, jakim jest nazywany Michał Gierżot". Będę szczery poza tym, że dawał nam spokój w przyjęciu zagrywki to, jakoś w grze ofensywnej na lewym mnie osobiście, nie porwał. Więcej jakości siatkarskiej w tymże elemencie, dawali nam Artur Szalpuk i Rafał Szymura. Nie oznacza to jednak, że nie chciałbym jeszcze zobaczyć Michała Gierżota w barwach narodowych i na pewno będzie okazja w jednym z turniejów VNL.
Jakub Nowak pokazał, że można wejść do Gangu Łysego, grając na zapleczu PlusLigi. Wysyłając jasny sygnał do Hubera, Bieńka oraz Kochanowskiego, że nie mogą spać spokojnie, bo on też ma "kwity" na wysokiej klasy środkowego — jednym słowem debiut marzenie 😍. Jest to tylko potwierdzenie tego, że polska siatkówka środkiem siatki stoi. A przecież i z dobrej strony pokazali się także Mateusz Poręba i Szymon Jakubiszak. A więc rywalizacja o miejsce na środku siatki obok Kuby Kochanowskiego, trwa w najlepsze😎. Nie tylko nasza eksportowa trójka środkowych, nie może też spać spokojnie, ale też Kuba Popiwczak. Bo Mateusz Czunkiewicz, Maksymilian Granieczny i Kuba Hawryluk pokazali, że nie zamierzają być jego tłem w barwach narodowych na pozycji libero.
Pozostaje nam tylko czekać na to, jaki skład zabierze Nikola Grbić na pierwszy turniej VNL i emocje, związane z występem naszej reprezentacji.

*foto: Polska Siatkówka  


 

wtorek, 27 maja 2025

Kawał historii siatkówki z Jastrzębskim Węglem dobiegł końca...

W przeddzień startu sezonu reprezentacyjnego vice Mistrzów Olimpijskich wrócę na moment do PlusLigi — a mianowicie do KS Jastrzębski Węgiel.

Wraz z ostatnim gwizdkiem sędziego w meczu o brązowy medal siatkarskiej Ligi Mistrzów, zakończył się kawał siatkarskiej historii. Historii, o której na myśl nie sposób prawdziwemu kibicowi siatkówki, nie uronić łzy.
Unikam mieszania polityki do sportu, ale w tym przypadku, nie sposób tego uniknąć. Właśnie to ona jest winna temu, że w przyszłym sezonie, zobaczymy nowe szaty Jastrzębskiego Węgla. W tych nowych szatach patrząc czysto siatkarsko, trudno będzie im nawiązać do sukcesów, które odnosili pod wodzą Marcelo Mendeza.
Nie tak miał wyglądać "last dance" Jastrzębskiego Węgla, mieli oni pożegnać się nie tylko z Pucharem Polski, ale też z Mistrzostwem Polski oraz wygraniem siatkarskiej Ligi Mistrzów, bo właśnie brakowało im tego pucharu w klubowej gablocie — wszyscy widzieliśmy, jak się skończyło.
Jako kibicowi kochającego siatkówkę, dziwnie będzie mi oglądać drużynę z Górnego Śląska bez Jakuba Popiwczaka i Tomasza Fornala (i na pewno nie tylko mnie). Choć wiem, że zmiana barw klubowych, jest nieodłączną częścią siatkówki. Te dwie postacie bezsprzecznie już zawsze będą się nam kojarzyć z pomarańczowymi barwami. Znakomity polski libero jest przykładem tego, że KS Jastrzębski Węgiel, nie boi się stawiać na swoich wychowanków i za to mam do tego klubu ogromny szacunek — przecież dał nam wielu wspaniałych zawodników. Akademia talentów to jedno, ale efektowna i efektywna siatkówka to drugie, którą przez wiele lat, raczyli kibiców siatkówki. Wróćmy jednak do "Piwka" i "Siwego" (tak nazwał siebie Tomek Fornal). Odkąd siatkówka skradła moje siatkarskie 💓, patrzyłem jak rozwija się wielki talent Kuby Popiwczaka, który w tej chwili, jest bez wątpienia najlepszym polskim libero. Po 13 latach zamieni on pomarańczową koszulkę na zbroję "Jurajskiego Rycerza". Jednak mam takie samo zdanie, jak "Piwko", że część jego siatkarskiego serca, zostanie w hali, w Jastrzębiu-Zdroju. Klub z Górnego Śląska, nie musi się bać o godne następstwo "Piwka" - swoje kwity na tej pozycji, pokazali już: Jakub Jurczyk i Maksymilian Granieczny. Co do Tomasza Fornala, to gdy moja miłość do siatkówki rozkwitała to, grał on w drużynie z Radomia. Gdzie już wtedy potwierdzał swoje aspiracje do tego, by być jednym z najlepszych na świecie, na swojej pozycji. Transfer z Radomia do Jastrzębia-Zdroju był przysłowiowym strzałem w "10". To podczas tej 6-letniej przygody z Jastrzębskim Węglem, stał się Panem Siatkarzem na swojej pozycji i jest jednym z najlepszych na świecie. A jego przemowę motywacyjną w półfinale Igrzysk Olimpijskich w Paryżu, pamięta cały siatkarski świat — jednym słowem lider przez "L", zarówno w klubie, jak i reprezentacji 😍. Niestety tej osobowości siatkarskiej, nie zobaczymy w przyszłym sezonie na naszych rodzimych parkietach, bowiem "Forni" przenosi się on do Ziraat Bankasi Ankara. Jest to niewątpliwie strata dla naszej PlusLigi, nie tylko siatkarsko, ale także marketingowo. Wszyscy wiemy, jakim magnesem dla trybun, jest "Forni". Odejście Fornala i Popiwczaka to, niejedyny duży ubytek kadrowy dla Jastrzębskiego Węgla. Po 3 latach pełnych sukcesów stołek trenerski opuszcza Marcelo Mendez, który przenosi się do Trentino Volley. Norbert Huber zaś po 2 latach zamieni Jastrzębski Węgiel na japoński Wolfdogs Nagoya.
Na koniec zadam pytanie, na które jak na razie, nie poznamy odpowiedzi: Czy i kiedykolwiek klub z Jastrzębia-Zdroju, odzyska  dawny blask? Bo to miasto, ten klub i Ci kibice na to absolutnie zasługują! 

foto: pochodzą z różnych stron



 

czwartek, 22 maja 2025

Aluron CMC Warta Zawiercie " z tarczą"! Czyli o srebrnym medalu w Lidze Mistrzów i nie tylko.

Sezon klubowy w Polsce, jak i za granicą za nami. Ulubionym kolorem drużyny Aluron CMC Warta Zawiercie w tym sezonie, jest kolor srebrny. I o tym będzie ten post. 

Wielu kibiców drużyny z Zawiercia się pewnie nie zgodzi z pierwszą częścią tytułu. Bo przecież ich ulubieńcy grali w trzech finałach i we wszystkich musieli uznać wyższość rywali. Kibice wielu drużyn chciałoby, by ich drużyna, grała w trzech finałach 😎.
Oczywiście do tego, by osiągać wyniki, potrzebni są odpowiedni zawodnicy — i o tym za chwilę. Bez dobrego trenera, który będzie umiał znaleźć flow z 14-toma różnymi charakterami i zbuduje z nich kolektyw, w przeciwnym jednak razie, jest mission impossible.
Takim kimś jest bez wątpienia trener Michał Winiarski, który przez lata był jednym z najlepszych przyjmujących na świecie, Teraz to samo potwierdza przy linii bocznej boiska, mimo młodego wieku, jak na trenera. Choć, jak mówi przysłowie; ciągnie wilka do lasu — widać to podczas meczów 😀. Jak sam mówi to, był najlepszy sezon w jego życiu, a przecież przed sezonem ligowym. Otarł się z prowadzoną przez siebie reprezentacją Niemiec o strefę medalową Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. To świadczy o niczym innym, jak tylko o jego warsztacie trenerskim, który potrafił dokonać tego, że przeciętna reprezentacja Niemiec, stała się postrachem dla całego siatkarskiego świata. Potrafił on znaleźć klucz do mentalności swoich zawodników, a tym samym podnieść ich umiejętności siatkarskie — a więc następca Nikoli Grbicia może być tylko jeden 💪. Z drużyną Aluronu CMC Warty Zawiercie stworzył kolektyw z głębią składu, który pokazał charakter i wolę walki, w każdym spotkaniu (poza finałem PlusLigi, gdzie nie mieli praktycznie nic do powiedzenia). Kolektyw który, choć może przegrał w finale Ligi Mistrzów z włoską Perugią — niestety siatkarze są tylko ludźmi. Kto wie, czy gdyby nie taka, a inna organizacja turnieju (musieli grać dzień po dniu) oraz kłopoty zdrowotne. "Jurajscy Rycerze" w kolejnym sezonie grając w Lidze Mistrzów — na koszulkach, nie mieliby gwiazdki za zwycięstwo w tych elitarnych rozgrywkach 😉. Mimo tych problemów zdrowotnych "Jurajskich Rycerzy" w półfinale i finale pokazali charakter i wolę walki. Fundując swoim kibicom niezłą dawkę emocji, gdzie przegrywając 0-2 w setach, doprowadzając do tie-breaka. Prezentując przy tym głębię składu, tutaj wychodzi także nos "Winiara", co do zmian — Karol Butryn i Patryk Łaba (odmienili losy meczu z JW). Zaś "łyk tlenu" w meczu z "Czerwonymi Diabłami" z Perugii dał Kyle Ensing.
Przykładem zawodnika, do którego trener Michał Winiarski, znalazł klucz, jest Bartosz Kwolek. Popularny "Kwolo" nie przypomina tego siatkarza -oczywiście na plus, którym był pod koniec swojego pobytu w warszawskim klubie. "Kwolo" po przywdzianiu zbroi "Jurajskich Rycerzy" rozwinął się siatkarsko, niebagatelny wpływ miała postać trenera Michała Winiarskiego. W końcu przyjmujący przyjmującego zrozumie najlepiej 😜. Doprowadziło to do tego, że jest absolutnym Liderem srebrnych "Jurajskich Rycerzy" na lewym skrzydle. Niestety to Liderowanie w Zawierciu nie przekonało do siebie selekcjonera naszej reprezentacji — czego kompletnie nie rozumiem. A kto, jak to, ale "Kwolo" ma wszystko, by grać na najwyższym międzynarodowym poziomie również w Gangu Łysego.

*foto: pochodzą różnych stron     
 

czwartek, 15 maja 2025

Aluron CMC Warta Zawiercie czy KS Jastrzębski? Która z tych polskich drużyn ma większe szanse, zostać klubowym Mistrzem Europy?

PlusLigowe medale rozdane, lecz to nie oznacza końca siatkarskich emocji, związanych z polską klubową siatkówką. Już jutro w łódzkiej Atlas Arenie staruje turniej finałowy siatkarskiej Ligi Mistrzów.

Na wstępie można by powiedzieć, że będzie to kuriozalny turniej finałowy tych prestiżowych rozgrywek. Bo nie wystąpi w nim żaden klub, który zdobył tytuł siatkarskiego Mistrza swojego kraju. Obok drużyny z Zawiercia i Jastrzębia-Zdroju, w tym turnieju zobaczymy: Sir Safety Perugia oraz Halkbank Ankara. Zanim przejdę, zaznaczam do tylko moich dywagacji. Powiem, że oczywiście chcielibyśmy, żeby to był polski finał, a nie półfinał. Jednak, jak widać także w sporcie, nie można mieć wszystkiego😎. Myślę, że o tym, którego z poranionych przedstawicieli PlusLigi, w zakończonym, nie dawno sezonie ligowym, zobaczymy w ścisłym finale. Finale, którego stawką jest wzniesienie tego prestiżowego trofeum — może, ale wcale nie musi, zadecyduje dyspozycja dnia lub dwie stykowe piłki. Na zakończenie wstępu dodam, że odrobinę wyżej stawiam na ekipę Jastrzębskiego Węgla, jednak jeśli wygra ekipa trenera Michała Winiarskiego. To też będę szczęśliwy, bo kocham polską siatkówkę 😍. Jednak zespół z Włoch oraz Turcji przyjechał do Łodzi z takim samym zamiarem, jak ekipa z Zawiercia i Jastrzębia-Zdroju.

KS Jastrzębski Węgiel

Jeśli podopieczni Marcelo Mendeza chcą, aby ten ich "last dance", miał wesołą melodię. To muszą zapomnieć o tym, że wygrali Puchar Polski oraz to, że większość z nich, ma już podpisane lukreatywn kontrakty w nowych klubach. Chyba zaważyło na tymże zostali w PlusLidze z niczym. Na pewno nie bez znaczenia była też kontuzja Kuby Popiwczaka. Czy znajdą w sobie tyle siły i "prądu w nogach", by na ten weekend być monolitem nie do przejścia? Motywacji Tomkowi Fornalowi i Norbertowi Huberowi nie powinno zabraknąć, by zawalczyć o to prestiżowe trofeum z polską drużyną. Bo, kto wie, kiedy i czy kiedykolwiek, będą mieć jeszcze okazję, wygrać siatkarską Ligę Mistrzów. Czy czwarty klub tegorocznej  PlusLigi wykorzysta swoje doświadczenie z dwóch finałów, w których grali i wygra ten finał (jeśli do niego awansuje)?

Aluron CMC Warta Zawiercie

To absolutny debiutant w Final Four o to prestiżowe trofeum. Debiutant, który ma nie małe problemy kadrowe, spowodowane kontuzjami i krótką pod względem jakości siatkarskiej "bazą". Całe szczęście trener  Winiarski w europejskich pucharach, nie musi liczyć paszportów. I ostatni turniej na pozycji libero, będzie mógł rozegrać Australijczyk Luke Perry. Tak naprawdę wynik srebrnego medalisty PlusLigi w turnieju finałowym, w Łodzi, będzie  od trzech następujących rzeczy. Pierwsza to, jak zespół "Jurajskich Rycerzy", zareaguje mentalnie po przegranym finale PlussLigi. Druga to stan zdrowia Aarona Russella, a tym samym wsparcie ofensywne dla Bartosza Kwolka (no, chyba że jokerem w talii "Winiara", okaże się Patryk Łaba). I ostatnią rzeczą, od której wynik może zależeć. To postawa drugiego atakującego drużyny z Zawiercia, jakim jest Amerykanin Kyle Ensing. Czy udźwignie on ciężar gry o tak dużą stawkę? Bo tutaj te punkty, będą dużo więcej ważyć niż w lidze. A ze zdrowym Karolem Butrynem ta siła rażenia na prawym skrzydle byłaby dużo większa.
Tak czy inaczej, wierzę w to, że  zobaczymy dobry półfinał, a i tak przegrany tego półfinału, zagra o brąz. Kto zagra o wszystko, czyli główne trofeum, a kto o nagrodę pocieszenia — brązowy medal. Odpowiedź poznamy w sobotnie późne popołudnie 😎.

*foto pochodzą z różnych stron



  

 

poniedziałek, 12 maja 2025

Fenomen Bogdanki LUK Lublin - historia PlusLigi rodzi się na naszych oczach!

Nie KS Jastrzębski Węgiel, nie Aluron CMC Warta Zawiercie, czy PGE Projekt Warszawa. A Bogdanka LUK Lublin dopisała piękną kartę do historii klubu, jak i polskiej klubowej siatkówki. Została pierwszy raz w swojej historii siatkarskim Mistrzem Polski.

By zajść na siatkarski szczyt w PlusLidze, zajęło im to zaledwie cztery lata — tyle właśnie mija od awansu Bogdanki LUK Lublin do siatkarskiej PlusLigi. To wygląda, jak bajka, a to nic innego, jak piękno tej dyscypliny😍.  Więc nie przesadziłem w pierwszej części tytułu tego wpisu. 😊.
Od momentu awansu zespołu z Lublina do siatkarskiej PlusLigi, nie był to zespół chłopców do bicia, lecz zespół, który pokazał, że potrafi grać w siatkówkę. I ogrywać tych silniejszych na papierze — niejednokrotnie pokonali przecież Asseco Resovie Rzeszów. To pokonywanie dużych siatkarskich firm (teraz i oni do tego grona należą) pokazywało, jak mądra i rozważna, jest polityka transferowa prezesów klubu z Lublina. Pozostaje im tylko bić 👏 za profesjonalizm w prowadzeniu klubu. Tenże profesjonalizm w prowadzeniu klubu, doprowadził ten klub do tego, że wypełniona do granic możliwości, wczorajszego wieczora hala Globus. Była świadkiem historycznych chwil, nie tylko dla klubu czy miasta, ale całej PlusLigi. Tego profesjonalizmu w prowadzeniu od włodarzy klubu z sąsiedniego województwa, mogliby się uczyć włodarze drużyny z rzeszowskiego Podpromia, którzy traktują klub, jak zabawkę — nie mając pojęcia o tym, jak powinno budować się zespół, który będzie z powodzeniem, walczył o siatkarskie laury😊. Przyznam się szczerze, że przed sezonem stawiałem zespół z Lublina jako faworyta do brązowego medalu, a wyżej stawiałem ich półfinałowego oraz finałowego rywala. Co nie znaczy, że się, nie cieszę, bo 💗 tę dyscyplinę, jak i to, że jest nieprzewidywalna😎.
Do tego, by odnosić sukcesy, potrzebny jest fachowiec na stołku trenerskim, który będzie umiał stworzyć kolektyw, który poszedłby za sobą w ogień oraz będzie umiał prezentować efektowną i efektywną siatkówkę. A także umiał wydobyć ze swoich zawodników wszystko, co najlepsze, a tym samym popchnąć ich do siatkarskiego rozwoju. A takim trenerem jest bez wątpienia Włoch Massimo Botti.  Choć, gdy został on ogłoszony pierwszym trenerem zespołu z Lublina, był on mnie kompletnie nieznanym mi trenerem. Jednak szybko przekonałem się o jego warsztacie trenerskim, czego się bardzo cieszę, bo znikąd nie bierze się wygrany Puchar Challenge oraz historyczne dla Bogdanki LUK Lublin Mistrzostwo Polski. Dzięki jego warsztatowi poznałem wartość siatkarską środkowych: Aleks Grozdanov, oraz Fynnian McCarthy — ten pierwszy siał postrach swoją grą na siatce w szeregach rywali, zaś drugi swoją zagrywki Świetnym uzupełnieniem tej dwójki środkowych bloku był Janek Nowakowski, który niejednokrotnie dawał świetną zmianę na środku siatki. Szkoda tylko, że to wszystko, nie będzie kontynuowane przez Massimo Bottiego, bo jak wiemy, spróbuje on okiełznać rzeszowską konstelację gwiazd i dać tym samym radość kibicom rzeszowskich "Pasów". Choć jestem jednym z nich to, nie rozumiem decyzji włoskiego szkoleniowca Mistrza Polski z Lublina, ale takie są skutki podpisywania umów po pierwszej rundzie fazy zasadniczej 😉.  Tak czy inaczej zamienią się ze Stefanem Antigą, nie klubami, a miastami, w których będą pracować😎.  
Kiedy to przed sezonem potwierdziły się plotki, że do klubu z Lublina, przychodził Wilfredo Leon. Wielu uważało ten ruch włodarzy klubu za transfer, który ma na celu, nie tylko przyciągnąć na trybuny kibiców, ale być realnym wzmocnieniem nowego Mistrza Polski — w istocie tak rzeczywiście było (zapełniał on nie tylko halę w Lublinie, ale i całej lidze). Choć można było mieć obawy o zdrowie jednego z najlepszych przyjmujących globu. W meczach, których występował, w wielu z nich był nie tylko liderem siatkarsko, ale także mentalnie. Ten spokój, który bił od kubańskiego przyjmującego reprezentacji Polski, było to widać w trudniejszym momentach tegoż sezonu. Co sprawiało, że mniej doświadczeni zawodnicy, nie popadali w panikę, lecz potrafili przeczekać trudny moment. Wiedząc, że mają obok siebie zawodnika, który brał na swoje barki, ciężar gry i to z powodzeniem💪. Jak mówi łacińskie przysłowie — Veni, vidi, vici 😍. Jednak do tego, by Wilfredo Leon mógł skutecznie atakować, potrzebne są dobre piłki od rozgrywającego.
Rozgrywającego, który będzie umiał kreować grę swojego zespołu, takim bez wątpienia jest Marcin Komenda. Marcin Komenda, który po nieudanym transferze, jakim był transfer do Asseco Resovii Rzeszów. Musiał zrobić krok w tył — gra w PSG Stali Nysa. By odnaleźć swoje miejsce w Lublinie, gdzie, jak na Kapitana przystało, poprowadził swoich żółto-czarnych do wspomnianych przeze mnie sukcesów w tym sezonie. Jego postawa na parkiecie w barwach Mistrza Polski z Lublina sprawiła, że ma on ogromną szansę na to, by stać się pierwszym rozgrywającym w reprezentacji Nikoli Grbicia (innego scenariusza sobie nie wyobrażam). Kto wie, czy nie zagra on w pierwszym składzie po przekątnej z Kewinem Sasakiem 😎. Kewinem Sasakiem, którego droga do tego, by stał się pierwszym atakującym też, nie była prosta. Nie był się on na rok wyjechać do ligi czeskiej, by wrócić do Trefla Gdańsk i przed zakończonym już sezonem przenieść się do Lublina. Gdzie przecież miał godnego siebie rywala, takim jest bez wątpienia Mateusz Malinowski. Który niejednokrotnie swoją zagrywką rozstrzygał losy setów na korzyść Mistrza Polski, jednak to w dużej Kewin Sasak był tym killerem, który prowadził swój zespół do zwycięstw. Gdzie rywale mogli tylko z uznaniem, patrzeć na jego ataki z prawego skrzydła. Dowiedziawszy się, że razem z Kewinem Sasakiem z Gdańska do Lublina, przenosi się Mikołaj Sawicki. Pomyślałem, że to jest dobry ruch i szansa dla młodego polskiego przyjmującego na siatkarski rozwój. Choć, jak wiemy ciężko mu, będzie, przebić się do podstawowego składu reprezentacji Polski. Jednak, gdy zaczął on przegrywać rywalizację o miejsce w podstawowym składzie z holenderskim przyjmującym. To można było zacząć się zastanawiać czy ten transfer, był dobrym posunięciem. Aczkolwiek Mikołaj Sawicki swoją grą w play-offach pokazał, że transfer z Gdańska do Lublina, był jak najbardziej trafionym posunięciem 😊. Gdzie swoją zagrywką nękał rywali i był wsparciem dla Wilfredo Leona w ataku z lewego skrzydła. Ewidentnie na rozwój  mentalny oraz siatkarski Sasaka i Sawickiego. Ma postać tak wielkiego gracza, jak Wilfredo Leon, z którym mogą przebywać, trenować i grać. Jest to nieoceniona korzyść nie tylko dla lubelskiej, ale całej polskiej siatkówki.
Choć, ile ludzi tyle samo opinii to w mojej ocenie, zespół Bogdanki LUK Lublin, zdobył w pełni zasłużenie. Wiem też, że wielu się pewnie nie zgodzi z treścią tego wpisu😀. Na koniec pozostaje mi jeszcze raz pogratulować oraz życzyć. Obrony Mistrzostwa Polski, wygrania Pucharu Polski oraz udanego debiutu w siatkarskiej Champions League (kto wie może i wygrania😉).

*fotografie: pochodzą z różnych stron    


 

sobota, 10 maja 2025

Świat Melody - moja recenzja.

Życie osoby zmagającej się z Mózgowym Porażrniem Dziecięcym naznaczone jest nieustanną walką, walką na wielu płaszczyznach, nie inaczej w życiu głównej bohaterki filmu.

Melody chce być, jak każda dziewczyna w jej wieku

Melody Brooks. bo o niej mowa, jak każda nastolatka. Marzy o  tym, by żyć tak, jak one — nosić sukienki, robić sobie makijaż, czy doświadczyć pierwszego pocałunku z chłopakiem. Ma jednak utrudnione zadanie, bo ze swoim "pakietem szczęścia" w "gratisie", otrzymała to, że komunikacja z nią jest możliwa przez pismo obrazkowe. Przez co musi ciągle udowadniać to, że nie jest niepełnosprawna także intelektualnie, bo przecież u wielu ludzi zdrowych. Niepełnosprawność ruchowa z automatu, łączy się z niepełnosprawnością intelektualną.  

Potencjał dostrzeżony & jawna dyskryminacja połączona z odrzuceniem

Potencjał Melody dostrzega praktykantka, która odbywa praktyki nauczycielskie w szkole specjalnej, do której uczęszcza nastolatka. Owocuje to, tym, że namawia ona rodziców dziewczyny, by mogła ona raz w tygodniu, uczęszczać do szkoły ze zdrowymi rówieśnikami. Chyba, jak u każdego dziecka z niepełnosprawnością początkowo przez jednego z rodziców, przemawia chęć schowania swojej pociechy "pod kloszem" - tylko po to, by ją chronić przed zranieniem i rozczarowaniem. Koniec końców Melody dopina swego i raz w tygodniu uczęszcza na lekcje ze zdrowymi rówieśnikami. Budzi to sporą dezaprobatę wśród uczniów oraz nauczycieli, bo przecież dla takich osób z powyginanymi od spastyki kończynami, nie ma miejsca w normalnej szkole, normalnym środowisku, bo przecież na pewno, jest niespełna rozumu i brudzi szkolne mury. Z tego samego też powodu początkowo zostaje zdyskwalifikowana mimo 100% prawidłowych odpowiedzi w teście kwalifikacyjnym. Z członkostwa w drużynie, w międzyszkolnym konkursie wiedzy. Czy w końcu jej osoba zostanie zauważona w należyty sposób, obejrzyjcie sami i się przekonajcie 😉.

Co mnie łączy z główną bohaterką?

Już to mówiłem, ale może, ktoś pierwszy raz trafi na mojego bloga 😎. W każdym filmie, czy to książce, w której bohaterem, jest osoba z "pakietem szczęścia". Szukam punktu wspólnego, nie inaczej było i w tym przypadku. Niejednokrotnie podczas oglądania filmu, z moich oczu popłynęły łzy. Choć nigdy nie doświadczyłem odrzucenia ze strony rówieśników. To chronienia "pod kloszem" oraz dyskryminacji ze strony jednego z nauczycieli w szkole policealnej ze względu na mój "pakiet szczęścia" - zostałem porównany do osoby, która choruje na guza mózgu. Mam tylko nadzieję, że ten nauczyciel już trafił na mojego bloga. A czytając go, przekonał się, jak bardzo się mylił, co do mojej osoby. Bo to, że nie mam idealnego ciała i skrótu naukowego przed imieniem i nazwiskiem, nie czyni mnie z automatu, kimś gorszym. Podobnie, jak Melody wywalczyłem sobie to, by ten "klosz" został potłuczony oraz, by zaczęto, liczyć się z moim zdaniem oraz bym mógł żyć tylko na moich zasadach. W filmie nie brakuje ujęć, które idealnie, oddają emocje osoby, zmagającej się z Mózgowym Porażeniem Dziecięcym oraz to, co pod ich wpływem z ciałem, potrafi zrobić spastyka.  




 


niedziela, 27 kwietnia 2025

"Gwiezdne Wilki" czyli o kolejnym rozczarowującym sezonie Asseco Resovii Rzeszów.

A miało być tak pięknie, a wyszło, jak zwykle 😉. Asseco Resovia Rzeszów sezon 2024/2025 zakończyła z pustymi rękoma na wszystkich frontach. Jednym słowem — wysoki budżet nie idzie w parze z trofeami do klubowej gabloty.

Drugą część nagłówka kibice rzeszowskich "Pasów" znają już doskonale, bo praktycznie, co sezon sytuacja się powtarza. Co sezonowa wymiana prawie całego składu, nie jest gwarancją sukcesów, ale kto bogatemu zabroni 😃. Rzeszowskie "Rysice" pokazały "Wilkom", jak zdobywać trofea, niekoniecznie mając najwyższy budżet w lidze 😋. Liczy się charakter drużyny i teamspirit 😍. Wielu powie — przecież dwa sezony temu był brąz PlusLigi, a w zeszłym sezonie zdobyty Puchar CEV. Jak dla mnie były to dwie łyżeczki miodu w beczce dziegciu 😋. Jednak w tym byli oni "gwiezdnymi Wilkami", lecz tylko na papierze i wyobrażeniach włodarzy 😉. Bo na parkiecie już niekoniecznie, także przez kwestie paszportowe, co tylko świadczy o braku pojęcia w budowaniu siatkarskiego zespołu, który będzie walczył o laury Co będzie skutkowało tym, że nie zobaczymy Asseco Resovii Rzeszów w europejskich pucharach, w następnym sezonie ligowym, bo zajęła 6 miejsce w lidze. W przedsezonowych zapowiedziach włodarzy zapowiadano, że drużyna Asseco Resovii Rzeszów, będzie zespołem walczącym o wszystkie możliwe trofea (nie bez zagrywki i rozegrania😊). Lekami gwarantem na to miało być zatrudnienie na stanowisku trenera Tuomasa Sammelvuo, na rozegraniu zastąpienie Fabiana Drzyzgi Gregorem Ropretem, a liderem na lewym skrzydle i killerem miał być Bartosz Bednorz. Wszyscy widzieliśmy, jak było — znów mieliśmy gwiazdy, które nie były kolektywem, lecz indywidualnościami. Indywidualnościami, które rzeczywiście tymi 17 zwycięstwami z rzędu, dawały nam "pasiastym" kibicom. Iskierkę nadziei na to, że tym razem ta trudna do zrozumienia polityka transferowa klubu. Da to czego od takich nazwisk się oczekuje — trofeów. Dało jedynie po raz kolejny rozczarowanie głodnych sukcesów kibiców Asseco Resovii Rzeszów. Ale i nasilenie objawów zespołu niespokojnych rąk i nóg u jednego z baronów rzeszowskich "Wilków", bo zabawka (czyt. zespół), nie daje powodów do oklasków 😎. Słyszeliśmy utarte frazesy, że słabym wynikom w pierwszej części sezonu, winny jest ligowy terminarz oraz to, że drużyna musi się zgrać. Zobaczyliśmy w najważniejszej części sezonu (play-offy), że te indywidualności, nie umieją grać pod presją wyniku, która od lat unosi się na rzeszowskim Podpromiu. A chyba są profesjonalistami?  Chyba wszyscy kibice "Wilków" widzieli to, że drużyna, nie była gotowa także pod względem fizycznym do walki o ligowe "pudło". A chyba przygotowania na tę część sezonu powinny być priorytetem? Drugą rzeczą, którą dało się zauważyć obok wysokich kontraktów zawodników — czyli znak rozpoznawczy Asseco Resovii Rzeszów. To był brak konsekwencji trenera Tuomasa Sammelvuo, co do pierwszej szóstki (pozycja rozegrania i przyjęcia). Można było odnieść wrażenie, wręcz przekonanie, iż trener z takim dorobkiem, nie ma autorytetu wśród rzeszowskich gwiazd. Podsumowując ta drużyna, nie mała charakteru oraz team spirit, choć to ostatnie było prezentowane w social mediach społecznościowych - internet przyjmie wszystko 😉.  Kilka słów wstępu już jest, teraz czas na kilka słów o poszczególnych pozycjach😊.

Rozegranie:
Przyznaje się do błędu, iż na podstawie występów Gregora Ropreta w reprezentacji Słoweni, uważałem, że, będzie on idealnym następcą Fabiana Drzyzgi. I poprowadzi on "Reskę" do zwycięstw i trofeów. Plusligowe parkiety szybko zweryfikowały umiejętności słoweńskiego "sypacza", a przeciwnicy z tej pozycji, udzielili mu nie jednej lekcji rozegrania. Niejednokrotnie piłki od Słoweńca do swoich kolegów, były jednymi z winnych porażek "Pasów" - które dokładnością i parabolą, nie grzeszyły. W dalszym ciągu nie wiemy i się już, nie dowiemy. Co kierowało włodarzami Asseco Resovii Rzeszów, którzy zdecydowałi na transfer słoweńskiego rozgrywającego, na rzeszowskie Podpromie. Bo na pewno, nie było to flow z Klemenem Čebuljem, bo jakoś go w barwach rzeszowskich "Pasów", niepotrafili odpowiednio zaprezentować😊. Transfer słoweńskiego rozgrywającego do PlusLigi można by określić przysłowiem; plusligowe progi za wysokie na Ropreta nogi 😜. Rola drugiego rozgrywającego juź drugi sezon z rzędu, przypadała Łukaszowi Kozubowi. Choć w kilku spotkaniach jego rozegranie prowadziło "Wilki" do zwycięstwa. To koniec końców, nie zdobył on na tyle zaufania fińskiego trenera, by stać się podstawowym rozgrywającym.

Atak:
Wszyscy wiemy, jaki był cel ściągnięcia przed minionym sezonem Stephena Boyer z Jastrzębskiego Węgla na Podpromie. Francuski bombardier miał być tym gwarantem jakości na prawym skrzydle Asseco Resovii Rzeszów i jednocześnie kluczem do sukcesu. W minionym sezonie z gry o medale wyeliminowała go kontuzja, kto wie, co byłoby gdyby nie ona. W  tym sezonie miał on przebłyski dobrej gry, jak i cała "wilcza wataha". Apogeum jego formy to rewanżowy mecz w Kędzierzynie-Koźlu w fazie zasadniczej, w którym zdobył 39 punktów. Francuz zanotował tym samym drugi najlepszy wynik w historii PlusLigi 👏. Jednak przez większą część sezonu było widać, że męczy się on pod rozegraniem Gregora Ropreta, a bardziej rozwijał swoje siatkarskie skrzydła w ataku z piłek, które otrzymywał od Łukasza Kozuba. Może to tylko moje zdanie, ale Stefan Boyer po transferze do Rzeszowa, już nie przypominał tego zawodnika, którym był w Jastrzębskim Węglu. Czyli nic nowego, bo każdy, kto ubiera "Pasiaka", traci na siatkarskiej jakości 😊. Tak czy inaczzej w przyszłym sezonie francuskiego atakującego w barwach drużyny z Podpromia. Francuski atakujący zamieni plusligowy parkiet na parkiet kraju kwitnącej wiśni, więc Good luck Stephen in Japan 👊! Jakub Bucki, jak zwykle, gdy tylko pojawiał się na parkiecie. Robił wszystko, by pomóc drużynie w ataku 👏.

Środek:
Karol Kłos był nie tylko Kapitanem rzeszowskich "Wilków", ale miał też być liderem tej formacji. No właśnie miał, ale nie był. Bo, jak przysłowiowy Filip z konopii wyskoczył Dawid Woch 😎. Dawid Woch, który przychodził do Asseco Resovii Rzeszów jako czwarty środkowy i był z góry skazany na stanie "w bazie", a dls mnie osobiście był siatkarskim no name 😔. Szybko wyprowadził mnie z błędu i resztę rzeszowskich kibiców, wysłał "do bazy" Cezarego Sapińskiego i Patryka Niemca, którzy ostatecznie pełnili rolę statystów w drużynie. Jego szybkość przemieszczania się na nogach oraz czujką na bloku, przypomina mnie osobiście Jakuba Kochanowskiego. Dołożył do tego zagrywkę, która utrudniała życie rywalom, a dwukrotnie w tym sezonie zaliczył 100% skuteczność w ataku. Na pewno niebagatelną rolę w jego sportowym rozwoju, odegrało to, że przyszło mu trenować i grać u boku takiego zawodnika, jak Karol Kłos. Tak, jak wcześniej wspomniałem Patryk Niemiec i Cezary Sapiński, pełnili rolę statystów. Transfer Cezarego Sapińsskie do stolicy Podkarpacia najwyraźniej podyktowany, był jego jednym fenomenalnym występem w barwach drużyny z Olsztyna. Nie sztuką jest niewspomnieć o Krzysztofie Rejno, który zapuścił korzenie za bandami reklamowymi 😀.

Przjęcie:
Przyznam szczerze, że gdy się dowiedziałem, iż liderem "Wilków", ma być Bartosz Bednorz. To naprawdę się ucieszyłem, bo wiedziałem, że jeśli tylko zdrowie mu pozwoli to, może być prawdziwym liderem drużyny. I rzeczywiście nim był, jeśli tylko był w pełni sił. Dziękujemy "Bedni" i życzymy powodzenia w daldzej karierze! Jednak może mówić o swego rodzaju pechu - w pierwszej części sezonu - wyeliminowała go na chwilę kontuzja palca. Gdzie kibice nie bali się mówić, że pobyt w stolicy Podkarpacia, traktuje on jako pobyt w dobrze płatnym sanatorium😡. W drugiej części sezonu doznał on kontuzji łydki, która kto wie, czy nie odbiła się ona w jakimś stopniu na mentalu "Reski". Szkoda tylko, że "Bedni", nie mógł liczyć na odpowiednie wsparcie na lewym skrzydle. Bo nie oszukujmy się kreowany na wspóllidera Klemen Čebulj, już kolejny sezon, zgubił gdzieś formę na lotnisku w Jasionce, wracając z sezonu reprezentacyjnego 👀. I po raz kolejny dziwi mnie fakt, ze zostaje on w barwach Asseco Resovii Rzeszów na przyszły sezon, ale cóż dobrze płatna emerytura, nie jest zła 😎. Bardziej za tego wspóllidera na lewym skrzydle, przeze mnie uważany, był Lukáš Vašina. Czeski przyjmujący rozwinął swoje umiejętności siatkarskie po przyjściu z Katowic do Rzeszowa. I w wielu meczach był on dla mnie wartością dodatnią dla zespołu z Rzeszowa. Adrian Staszewski był taki, ktoś i na tym zakończmy 😉.

Libero:
Czasem tak jest w sporcie, że nieszczęście drugiego, jest szczęściem dla drugiego. Mowa oczywiście o kontuzji Pawła Zatorskiego, która wyeliminowała go z gry na cały sezon. W ramach transferu medycznego pojawił się Dawid Ogórek, który zamienił on GKS Katowice na Asseco Resovię Rzeszów. Miał on być wsparciem dla Michała Potery, który był drugim libero. No właśnie miał, ale większość część sezonu stał "w bazie", bo Michał Potera, był nie do ruszenia 😊. Wiele razy swoim przyjęciem, paradami w obronie, dawał "Resce" sygnał do wyprowadzenia akcji w kontrataku 💪. Jak widać nie trzeba być gwiazdą na swojej pozycji, by dawać siatkarską jakość swojemu zespołowi 👏. Wystarczy być bardzo dobrym libero i zostawiać 💗 na siatkarskim parkiecie!

*foto: Kamciography




        

   

czwartek, 24 kwietnia 2025

Stefan Antiga złamał swoją klątwę! KS DevelopRes Rzeszów Mistrzem Polski!

We wtorkowy wieczór rzeszowskie Podpromie było świadkiem historycznych chwil. Za sprawą pierwszego w historii klubu KS DevelopRes Rzeszów Mistrzostwa Polski. Rzeszowskie "Rysice" w serii do trzech wygranych spotkań, pokonały ŁKS Commercecon Łódź.

Wiem, że posty o "Rysicach" z Podpromia na tym blogu należą do rzadkości, nie oznacza to tego, że im nie kibicuję. Jest to spowodowane tym, że mecze TauonLigi, nie są tak obszernie transmitowane, jak mecze PlusLigi. I pozostaje mi jedynie oglądanie hitowych spotkań. Więc jeśli ten tekst będzie mało  profesjonalny to z góry, przepraszam 😊. Już od jakiegoś czasu w mojej głowie tlił się cel, by zasmakować "na żywo" smaku rzeszowskiej żeńskiej siatkówki. A, że jestem osobą, która lubi osiągać swoje cele. Podobnie, jak drużyna KS DevelopPres Rzeszów po tych transferach, jakie przeprowadziła przed rozpoczęciem zakończonego już sezonu, były one dla mnie jednymi z głównych faworytek do Mistrzostwa Polski, zdobywając po drodze Puchar Polski. Mając w składzie takie zawodniczki, jak: Agnieszka Kąkolewska, Monika Fedusio, czy Aleksandra Szczygłowska oraz Katarzyna Wenerska. Świetnie spisywały się także Marrit Jasper oraz Sabrina Machado. Nie można było celować w medal innego koloru, jak złoty. Moją wiarę w mistrzowski tytuł zachwiała, jak dla mnie niespodziewana zmiana trenera, tuż przed startem fazy play-off. Michala Maška zastąpił Stefan Antiga. Stefan Antiga, który z rzeszowskimi "Rysicami" zdobył pięć srebrnych medali TauronLigi, czyli miał szansę złamać "klątwę Antigi" 😄😎. Drużyna Mistrzyń Polski nie ma najwyższego budżetu w lidze, jak Asseco Resovia Rzeszów, ale ma to czego nie mają to czego brak jest męskiej drużynie z rzeszowskiego Podpromia, Mowa oczywiście o kolektywie i teamspirit, bez tego, jak i odpowiedniego budżetu na próżno można szukać sukcesów w postaci zdobywanych trofeów, Cóż włodarze "Wilków" z Podpromia myślą inaczej i mają inną drogę do sukcesu, którego niestety  nie widać😋. Prostymi przykładami na kolektyw i teamspirit w zespole Mistrzyń Polski są: Jakość sportowa Weroniki Centki-Tietianiec prezentowana w pierwszej szóstce wobec kontuzji Magdaleny Jurczyk w drugim meczu finałowym. Przykładem kolektywu są, chociażby cieszynki dziewczyn stojących "w bazie", po zdobyciu punktu przez siatkarki, grające w pierwszej szóstce. 
Przed wyjazdem na III mecz finałowy, zastanawiałem się, czy odnajdę się na meczu żeńskiej siatkówki. Bo przecież dotąd bywałem tylko i wyłącznie na meczach rzeszowskich "Wilków". Już powiem, ulegnie to zmianie, tak samo, jak ulegnie zmianie (i to nie małej) skład KS DevelopResu Rzeszów. Odnalazłem się i powiem więcej. Doping, a także oprawa meczowa, podobała mi się bardziej niż na meczach Asseco Resovii — cóż się dziwić, za wynikami, idą kibice 😉. A sam doping i atmosfera przypomniały mi to, co panuje w krakowskiej Tauron Arenie podczas Memoriału Huberta Jerzego Wagnera 😍. Dałem się i ja ponieść tej atmosferze panującej w hali Podpromie. A końcówkę czwartego seta, oglądałem na bezdechu i po ostatnim punkcie zareagowałem tak samo, jak kibice siedzący na trybunach😊. Gratulacje dla obu ekip za piękne siatkarskie widowisko ze zwrotami akcji!  

*fotografie: fb klubu oraz archiwum prywatne 







 

wtorek, 15 kwietnia 2025

Klątwa przełamana, Jastrzębski Węgiel zdobywa Puchar Polski!

W niedzielne popołudnie w krakowskiej Tauron Arenie, w finale o to prestiżowe trofeum, jakim jest Puchar Polski. Walczyły JSW Jastrzębski Węgiel i Aluron CMC Warta Zawiercie (3:1). Tym samym drużyna z Jastrzębia-Zdroju zdobyła to trofeum po 15 latach.

Po półfinałach, które obie drużyny przeszły "suchą stopą", ostrzyliśmy sobie zęby na duże siatkarskie granie w meczu finałowym o Puchar Polski, które oglądało ponad 14 tysięcy kibiców😍. Dla mnie faworytem tego finału była drużyna z Zawiercia, już widzę, jak spada zainteresowanie blogiem po tym zdaniu, które napisałem 😋.
W pierwszym secie drużyna z Zawiercia potwierdziła to, że przystąpiła do tego meczu jako faworyt. Pokazując swoją siłę, czyli to, co pokazuje w trwającym sezonie na ligowych parkietach. Sprawę "Jurajskim Rycerzom" ułatwiało to, że podopieczni Marcelo Mendeza, nie mogli wejść w to spotkanie z pola serwisowego. Taki obraz pierwszego seta mógł zasmucić niezależnych kibiców oraz kibiców drużyny Mistrza Polski. Trzy kolejne sety wynagrodziły kibicom te emocje, jak z na grzybach z pierwszego seta. Temperatura spotkania rosła z akcji na akcję, w każdym kolejnym secie. Tak samo, jak jakość drużyny z Jastrzębia-Zdroju.
Ich motorem napędowym w ataku był Francuz Timothée Carle, im bardziej trudna piłka do ataku, tym bardziej pewny punkt dla zespołu z Górnego Śląska. Francuski przyjmujący zdobył w tym spotkaniu - 22 punkty/as/blok, 58% skuteczność ataku (dla mnie MVP). W elementach ofensywnych wspierali go: Tomasz Fornal, Norbert Huber oraz świetnie serwujący w tym spotkaniu niemiecki środkowy Anton Brehme. W świetnie w obronie i przyjęciu spisywał się Jakub Popiwczak. Zawodnicy trenera Michała Winiarskiego nie składali broni — sygnał do ataku z pola serwisowego dawał ich Kapitan Mateusz Bieniek, a z trudnych sytuacji punkty zdobywał Bartosz Kwolek. Gdy w czwartym secie wydawało się, że wszystko już pozamiatane, bo drużyna Jastrzębskiego Węgla prowadziła 22:18. Jednak podopieczni trenera Michała Winiarskiego zabrali się do roboty i na tablicy wyników zrobiło się po 23. Oznaczało to nic innego, jak tylko to, że w końcowe czwartego seta emocje w krakowskiej Tauron Arenie, sięgną siatkarskiego zenitu. Jeszcze bardziej podgrzały emocje, przedłużające się challenge. Wywoływały one nie tylko emocje u kibiców, ale i samych zawodników. Decydujące jednak słowo należało do  Timothée Carle, który zdobył punkt na wagę, zdobycia tego prestiżowego trofeum przez JSW Jastrzębski Węgiel.
Zwyciężyła drużyna lepsza, która od drugiego seta zagrała zespołowo, a jak wiemy bez kolektywu, niemożliwe jest podnoszenie trofeów. 
Wszyscy wiemy, że już za ponad miesiąc ta drużyna, będzie już tylko wspomnieniem. Zatem był to jeden z jej ostatnich "lat dance", jak i jeden z ostatnich tygodni na ligowych parkietach Tomasza Fornala. Pewnie to spowodowało, że sponsory chcieli go pożegnać i został on wybrany MVP całego turnieju i zgarnął wszystkie nagrody, ten o to Pan Siatkarz.
Czy drużynę JSW Jastrzębski Węgiel stać na zdobycie Mistrzostwa Polski oraz wygranie siatkarskiej Champions League? "Jurajscy Rycerze"  na pewno będą pałać, rządzą rewanżu. Trzeba jednak pamiętać, że sukces potrafi dodać skrzydeł. Zatem najbliższe tygodnie zapowiadają się równie pasjonująco, jak ten niedzielny finał😍.

*foto: Kamciography     


 

czwartek, 10 kwietnia 2025

Nic dwa razy się nie zdarza, Asseco Resovia Rzeszów, nie obroniła Pucharu CEV.

Asseco Resovia Rzeszów nieprzeszła do historii i nie obroniła Pucharu CEV. W meczu rewanżowym na tureckiej ziemi w finale przegrała z tamtejszym Ziraat Bankasi Ankara (1:3).

Po przegranej, po tie-breaku w pierwszym meczu tych drużyn na rzeszowskim Podpromiu. Pewnie cała siatkarska Polska (w tym kibice "Pasów") wierzyła, że uda się odwrócić losy tej rywalizacji. I wrócić na Podpromie z obronionym Pucharem CEV. Nutkę niepewności w sercach kibiców wlała postawa drużyny z Rzeszowa, w sobotnim meczu z Aluronem CMC Wartą Zawiercie.
Pierwszy set wczorajszego spotkania pokazał, że Asseco Resovia Rzeszów przyjechała do Turcji, bić się o ten drugi w degradacji klubowej puchar. Dając tym samym nadzieję, że balonik za szybko nie odleci — wszystkie trzy puchary w rękach polskich klubów siatkarskich  😎. Widać było, że zespół gospodarzy czuł ciśnienie, sprawy nie ułatwiała mu gra obrońców trofeum, mimo 8 błędów w polu serwisowym. Dobrze grali w obronie i asekuracji, a także zdobyli 4 punkty blokiem. Liderem w ataku na lewym skrzydle, jak na prawdziwego lidera zespołu, był Bartosz Bednorz, którego uzupełniał Stephen Boyer. Nie brakowało także pipe'a, czy gry pierwszym tempem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, jak to, iż to drugie zagranie należy do rzadkości u Gregora Ropreta 😱. Ten wygrany przez Asseco Resovię Rzeszów set, dawał jeszcze większy promyk nadziei rzeszowskim fanom. A tym samym nasi siatkarze uwierzyli, że samo się wygra 😋. Z drugiej jednak strony było wiadomo, że zespół z Ankary, nie odpuści. Drugiego seta zaczęli oni od dwóch asów serwisowych Emre, które pozwoliły im na nowo uwierzyć w to, że Puchar CEV będzie w ich posiadaniu. I choć zespół z Rzeszowa doprowadził do remisu na tablicy wyników (8:8). To, to była jedyna dobra rzecz, którą można powiedzieć o grze "Wilków" w tamtym secie. Można by śmiało powiedzieć, że to był set zagrywki Matthew Andersona kontra Asseco Resovia Rzeszów (5 asów serwisowych z rzędu), które pozwoliły drużynie Ziraatu Bankasi Ankara, wrócić do gry w tym spotkaniu, a tym samym złamać przyjęcie oraz mental drużyny z Rzeszowa. Trzeci set zaczął się od czteropunktowego prowadzenia gospodarzy, jednak sygnał do ataku "Wilkom", swoimi dwoma punktowymi zagrywkami oraz blokiem. Dał Kapitan Karol Kłos i na tablicy wyników, był remis (16:16), co zwiastowało nieziemskie emocje i wojnę nerwów w końcówce tego seta. I tak rzeczywiście było, bo byliśmy wymiany ciosów z jednej i z drugiej strony, jak na bokserskim ringu (28:26). Więcej jednak cierpliwości mieli Matthew Anderson i spółka i to oni byli o seta o wygrania tego trofeum. Zawodnicy trenera Sammelvuo, chcąc obronić ten puchar, byli zmuszeni wygrać trzy kolejne sety.
Co stało się dla nich mission imposssible, bo zespół z Ankary, kontynuował swą zabawę siatkówką i postanowił potrenować sobie zagrywkę. Na co Asseco Resovii Rzeszów zabrakło kontrargumentu. I to przyszły klub Tomasza Fornala jest w posiadaniu Pucharu CEV — w pełni zasłużenie. 
Na podsumowanie powiem, że nie da się wygrywać spotkania bez zagrywki, a jej we wczorajszym spotkaniu poza floatami nie było. Nie wiem, czy byliśmy teraz w odrobinę w lepszych humorach teraz. Gdyby partnerem Bartosza Bednorza w linii przyjęcia był Lukáš Vašina, bo Klemen Čebulj, nie dawał tej jakości siatkarskiej poza zagrywkami w końcówce trzeciego seta. Zabrakło, myślę też sił fizycznych, ale i woli walki. A bez tego sukces w sporcie drużynowym to mission impossible.

*foto: pochodzą z różnych stron

   

 



niedziela, 6 kwietnia 2025

Bez niespodzianki na Podpromiu, Asseco Resovia Rzeszów nie zagra o medale PlusLigi.

Aluron CMC Warta Zawiercie nie pozostawił złudzeń wczorajszego popołudnia na rzeszowskim, kto jest obok Jastrzębskiego Węgla faworytem do tytułu Mistrza Polski. I pokonał Asseco Resovię Rzeszów (0:3), tym samym drużyna z Podkarpacia, drugi rok z rzędu, nie stanie na plusligowym "pudle".

Kibice drużyny z Rzeszowa przed meczem zadawali sobie dwa pytania: Czy zdarzy się cud i Asseco Resovia Rzeszów doprowadzi do III meczu i czy w tym meczu, zagra Bartosz Bednorz?
Odpowiedzi już znamy 😉. Rzeczywiście do połowy pierwszego seta tliła się iskierka nadziei na to, że może zdarzy się cud. Bo "Wilki" wykazywały animusz do tego, by spróbować zawalczyć o to, co było niemożliwe, bo nie oszukujmy się faworyt w tej parze, był tylko jeden i z tego zadania się w pełni wywiązał. "Jurajscy Rycerze" przeczekali napór "Wilków", by ich złamać i zacząć zabawę siatkówką, prezentując przy tym siatkarską maestrię, w każdym siatkarskim elemencie. Pokazali przy tym kolektyw oraz teamspirit i mentalność zwycięzców. Zespół trenera Michała Winiarskiego pokazał, że jest armią, która potrafi się uzupełniać, bo mówiąc żartobliwie Karol Butryn, zagrał dla swojego klubu😎. Ale od czego się ma trio: Kwolek, Russel i Bieniek?
"Kwolo" (MVP) po raz kolejny pokazał, że jest liderem przed duże "L". Zdobył w tym spotkaniu 12 punktów/ 2 asy - 71% skuteczności ataku. Był pewnym punktem w przyjęciu swojej drużyny - 61% pozytywnego przyjęcia, dołożył do tego 5 obron.  Zanim zacznę pisać, co nie zagrało w drużynie  z Rzeszowa we wczorajszym blamażu, jak to nawet określił w jednym z wywiadów, libero rzeszowskiej drużyny. Słowa uznania dla Bartosza Bednorza,  który widać było, że nie jest w swej optymalnej dyspozycji po dwutygodniowej przerwie, spowodowanej kontuzją łydki. Wrócił i zostawił swoje serce dla dobra drużyny, zdobywając 11 punktów - 57% skuteczność w ataku.
Po tej serii 17 zwycięstw z rzędu my rzeszowscy byliśmy po prostu naiwni, że "coś" się zmieni i zawalczymy o plusligowe podium. Marzenia nic nie kosztują 😎. Bez zagrywki i pomysłu na rozegranie, nie ma najmniejszych szans na to, by spróbować powalczyć, jak równy z równym, z dobrze funkcjonującą drużyną, z Zawiercia. Gregor Ropret po raz kolejny otrzymał srogą lekcję siatkówki od portugalskiego rozgrywającego drużyny z Zawiercia. Boiskowa rzeczywistość może wyglądałaby nieco inaczej, gdyby od początku u boku Bartosza Bednorza na przyjęciu wystąpił Lukáš Vašina. Na koniec zadam dwa pytania: Czy "Resce" uda się maleńkim stopniu uratować sezon, broniąc Puchar CEV? I czy hala powinna milknąć, gdy drużynie nie idzie?

*foto: www.plusliga.pl    
  


 

czwartek, 3 kwietnia 2025

Walka, emocje i charakter oraz przegrany tie-break Asseco Resovii Rzeszów w finale Pucharu CEV!

Asseco Resovia Rzeszów po heroicznej walce uległa w pierwszym meczu finałowym o Puchacr CEV tureckiemu Ziraat Bankasi Ankara (2:3).

Kibice "Pasów" mogli się obawiać o postawę swoich idoli w tym spotkaniu po porażce w pierwszym meczu ćwierćfinałowym z drużyną, z Zawiercia. Zawodniczy trenera Tuomasa Sammelvuo pokazali, że każdy mecz to inna historia. I choć to był mecz przegrany to w moim odczuciu, był to najlepszy mecz Asseco Resovii Rzeszów w tym sezonie. Mecz, w którym "Wilki" pokazały charakter, walcząc, o każdą piłkę do samego końca, zostawiając przy tym "pasiaste" 💗 na rzeszowskim Podpromiu — fundując swoim kibicom stany zawałowe 👏.
Już pierwsze piłki tego starcia pokazały, że to może być twarda męska walka, bo walka toczyła się punkt za punkt. Drużyna z Rzeszowa w tym secie bazowała głównie na skuteczności swojego lewego skrzydła, czyli — Lukáša Vašiny i Klemena Čebulja. Bo olbrzymie kłopoty z minięciem bloku rywala miał Stephen Boyer, który ze względu na wolne i niedokładne piłki od Ropreta, był czytany przez tureckich blokujących.
Motorem ofensywnym tureckiego zespołu we wczorajszym spotkaniu byli: Holender Termaat oraz Amerykanin Matthew Anderson. Tie-break w wykonaniu tego amerykańskiego przyjmującego lub atakującego to siatkarska poezja, nie miało dla niego znaczenia czy atakuje on na piłce wysokiej, czy jest ona rozegrana, czy tylko wystawiona — jednym słowem siatkarski wirtuoz 😍. Wróćmy jednak do wydarzeń z pierwszego seta. Mimo dwupunktowej straty do rywala (15:17), rzeszowianie pokazali "wilcze kły" i doprowadziły do gry na przewagi. A akcja, która okazała się być zwycięska i dać "Wilkom" prowadzenie w meczu, był blok punktowy czeskiego przyjmującego — zareagowałem tak samo, jak kibice zgromadzeni w hali Podpromie 😋. Choć drużyna z Podkarpacia przystąpiła z przewagą psychologiczną po zwycięstwie w pierwszej partii spotkania. I z rozkręcającym się z ataku na atak Stephenem Boyer, skutecznością z lewego skrzydła Lukáša Vašiny oraz atakami ze środka Dawida Wocha. To na niewiele się to zdało, bo dobrą grę w bloku kontynuował turecki zespół, dokładając do tego dobrą grę w ataku swoich skrzydeł. Dołożyli do tego zagrywkę, która okazała się kluczowa do tego, że na tablicy wyników pojawił się remis w setach. Zespół z Turcji udanie rozpoczęli trzeciego (0:3), drużyna z Rzeszowa jednak wzięła się do roboty, pomogły jej w tym zagrywki Stephena Boyer i Klemena Čebulja, sytuacja w tym secie zmieniała się bardzo dynamicznie za sprawą zagrywki obu ekip, która podobnie, jak w poprzedniej partii, odgrywała znaczącą rolę. Rzeszowianie w końcówce seta, którego wygrali, zaczęli budować przewagę przy asie serwisowym Jakuba Buckiego, a także atakom Dawida Wocha i Stephena Boyer. Tym stało się jasne, że drużynie z Podpromia, brakuje już tylko seta, by wygrać to spotkanie. Początek kolejnej partii też to zapowiadał, z pola serwisowego punktował Klemen Čebulj, a z lewego skrzydła Lukáš Vašina. Jednak zespół z Ankary powrócił do "gaszenia światła" "Pasom" i skutecznej gry w ataku  i Termaata. Zespół, który broni tego trofeum, próbował przeważyć szalę zwycięstwa na swoją korzyść za sprawą zagrywek francuskiego atakującego drużyny z Podkarpacia. Jednak rywale dopięli swego i na Podpromiu, byliśmy świadkami tie-breaka. Tie-breaka, w którego lepiej wszedł turecki zespół. Być może było to skutkiem wyszarpanej końcówki czwartej partii oraz narastającego z akcji na akcję, zmęczenia w ekipie z Rzeszowa. Jednak drużyna z Rzeszowa pokazała charakter i serce do walki, który bazował na atakach swojego ultraofensywnego tria, czy popisach w obronie Michała Potery. Jednak robili, co chcieli w ataku  Anderson oraz Clevenot.
Przy życiu "Reskę" utrzymał Stephen Boyer oraz Klemen Čebulj, a także niebotyczny doping kibiców, wypełnionej po brzegi halli Podpromie. Warto odnotować heroiczną postawę słoweńskiego przyjmującego "Wilków", którzy mimo problemów kondycyjnych, walczył o korzystny wynik dla obrońców trofeum na tureckiej ziemi 👏. Więcej szczęścia i sił do tego, by przeważyć szalę zwycięstwa na swoją korzyść, było po stronie  Ziraat Bankasi Ankara.
I to oni są w lepszej sytuacji przed rewanżowym spotkaniem. Jednak kibice "Reski", jak i sami zawodnicy, mogą z optymizmem, patrzeć w stronę rewanżowego spotkania 😊. Zanim jednak ono to już w sobotę Asseco Resovia Rzeszów rozegra rewanżowe spotkanie o grać albo nie grać o plusligowe medale z "Jurajskimi Rycerzami" z Zawiercia. A więc kolejne zawały "pasiastych" serc kibiców gwarantowane!

*foto: Kamciography