wtorek, 6 lutego 2018

Mogło być tak pięknie :(

źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów

W ramach 19 kolejki PlusLigi, w rzeszowskim „piekiełku” miał miejsce trzeci akt „świętej wojny”, między Asseco Resovią Rzeszów, a PGE Skrą Bełchatów. Niestety już po raz trzeci w tym sezonie „Pasy” musiały zejść z parkietu pokonane, jednak nie bez walki. Spotkanie zakończyło się podziałem punktów (2-3).
                Resovia bardzo szybko wypracowała sobie przewagę (5-2). Przyjęcie i skuteczne ataki zawodników, w białych koszulkach i czerwonych spodenkach. Pozwoliły na powiększenie tej przewagi (16:11). Wydawało się wtedy, że SOVIA spokojnie wgra tego seta. Jednak Skra rzuciła się do odrabiania strat i dopięła swego (23-23). A zawdzięczają to zagrywką Niko Penczeva, którzy przecież zna tę halę, jak własną kieszeń. Podopieczni Andrzeja Kowala nie zdołali już zdobyć dwóch oczek i przegrali tego seta (23-25).
                Początek drugie seta to deja vu pierwszej partii znów kilka punktów naszej przewagi (8-4). Skuteczna gra w ataku Olka Śliwki i dwa asy serwisowe Tibaulta Rossarda, pozwoliły na powiększenie przewagi (14-6). Tak skuteczna gra pozwoliła nam wygrać tego seta (25-15) i wyrównać stan meczu.
                Po dziesięciominutowej przerwie drużyny szły łeb w łeb i długo utrzymywał się remis (6-6, 8-8). W dalszej części seta nasi ulubieńcy odskoczyli na trzy punkty (16-13). Jednak po autowym ataku francuskiego przyjmującego, na tablicy wyników pojawił się remis (19-19). Taki wynik zwiastował stan przedzawałowy  u kibiców zgromadzonych na hali, jak i przed telewizorami. Jednak ten set padł łupem naszych idoli, którzy wygrali na przewagi (26-24).
                Początek czwartego nie zapowiadał końcowego wyniku spotkania. Rzeszowianie prowadzili (8-6), utrzymując skuteczną grę prowadząc (16-12). Nagle Skra odzyskała ochotę do gry, doprowadzając do remisu po 19. Znów gdybym mógł oglądałbym tą końcówkę na stojąco, bo emocji nie brakowało. Jednak tym razem więcej zimnej krwi zachowały „Pszczoły” i wygrały tego seta  (24-26). Zatem wiedzieliśmy, że prawdziwe emocje dopiero przed nami i środek na uspokojenie, będzie potrzebny ;)
                Tie-break to popisowa gra gości, którzy szybko wypracowali sobie przewagę (1-6). Nie pozwolili Resovi wrócić do gry, w tym secie prowadząc (5-10). Taka przewaga pozwoliła Skrze na dopisanie dwóch punktów do ligowej tabeli.

źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów
Gratulacje dla kibiców, którzy do ostatniego miejsca wypełnili Halę na Podpromiu i tak, jak za najlepszych czasów dopingowali naszych idoli SZACUN! Mecz stał naprawdę na bardzo wysokim poziomie, nie brakowało zwrotów akcji. Jednak my nie wytrzymaliśmy ciśnienia, w końcówkach setów. Pozwalając  Skrze rozwinąć skrzydła, a niestety Wlazły, Lisinac i spółka potrafią to wykorzystać. Trio: Śliwka, Rossard i Jarosz robili co mogli. Być może te punkty, byłyby nasze. Gdyby nie zmiana atakujących, w piątej partii. Której nigdy nie zrozumiem. Cóż nie ma co gdybać, co by było gdyby. Liczy się to, że chłopcy walczyli i to jest dobry omen na kolejne mecze. Poza tie-breakiem, gdzie już nie mieli „pary”. SOVIA!       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz